targi produktów lokalnych
TARGI PRODUKTÓW LOKALNYCH
CZY KIEDYKOLWIEK ZASTANAWIALIŚCIE SIĘ JAK WAŻNY Z PUNKTY WIDZENIA EKOLOGII JEST LOKALNY RYNEK I LOKALNI PRODUCENCI ŻYWNOŚCI?
Myśląc o ekologicznej żywności skupiamy się raczej na składzie produktu, na sposobie hodowli roślin i zwierząt, na zanieczyszczeniu gleby i powietrza, na użytych środkach ochrony roślin, ale czy dokonując zakupów myślicie o tym jak długą drogę musiały przebyć kupowane przez Was produkty i jaki ma to wpływ na ekosystem?
Odległość jaką pokonuje żywność aby dotrzeć na talerze odbiorców mierzy się w ŻYWNOŚCIOKILOMETRACH. Ich liczba stale rośnie.
Żywność przemierza świat bo jest na nią zapotrzebowanie. Dzięki zaawansowanej technologi możemy
ulubione produkty kupować przez cały rok. Nawet najbardziej nietrwałe
produkty docierają do nas świeże mimo, że przebyły znaczne
odległości.
Płacimy jednak za to wysoką cenę. Płacimy teraz i będziemy płacić w przyszłości.
Wzmożony transport żywności wiąże się z emisją
do atmosfery dwutlenku węgla oraz innych zanieczyszczeń co przyczynia się do powstawania efektu cieplarnianego.
Ilość
energii niezbędnej do transportu żywności znacznie przekracza ilość
energii jaką organizm czerpie z posiłku. Z punktu widzenia ekologii
nie jest to rachunek korzystny.
Aby żywność nie uległa zepsuciu w
czasie transportu - wykorzystuje się środki chemiczne i konserwanty.
Przewożenie wielu produktów (np. ryb, mięsa, owoców, warzyw) wymaga ich chłodzenia lub mrożenia - użycie systemów chłodzących dodatkowo powoduje wzrost zużycia energii.
Nietrwałość niektórych produktów wymusza niezwykle szybki transport i korzystanie z linii lotniczych - zużycie energii i zasobów naturalnych niezbędnych do jej wytworzenia znowu rośnie. Nie myślimy jednak o tym sięgając po nie na sklepową półkę czy zamawiając je w restauracji.
Długi
transport - to również wzrost ilości opakowań. Ich wyprodukowanie
wiąże się również z wielkim zużyciem energii i zasobów naturalnych oraz
ze wzrostem góry śmieci na wysypiskach. Wiele opakowań to nie ulegający biodegradacji plastik.
Żywność produkowana masowo ma niekorzystny wpływ na ekosystem, a jednak liczy
się tylko zysk i rachunek ekonomiczny.
Niektóre produkty postrzegamy jako ekologiczne gdyż zostały wyprodukowane w ekologicznych gospodarstwach. Ale czy takie są faktycznie skoro przemierzyły tysiące kilometrów zanim trafiły na nasz stół?
Egipskie ziemniaki ceni się za ich jakość. Są eksportowane do UE i Rosji. Ich nasiona muszą jednak najpierw zostać sprowadzane ze Szkocji, a dopiero później zasadzone w Egipcie. Aby ziemniaki zachowały w transporcie wilgotność i świeżość - zostaną przesypane irlandzkim torfem. Torf sprowadza się z rejonów do których potem eksportowane są
ziemniaki, a źródła torfu regenerują się bardzo powoli. Zanim świeże ziemniaki opuszczą Egipt i wyruszą w drogę na nasze stoły - nasiona i torf pokonają prawie 8000 mil morskich. Następnie ciężarówki z ziemniakami pokonają ponad 300 km do portu na Kanale Sueskim - tam kontenery z ziemniakami zostaną zapakowane na wielki frachtowiec. W porcie docelowym znowu trafią na tiry i pojadą długie kilometry do wielkich centrów dystrybucyjnych, a stąd na Wasze sklepowe półki mają już stosunkowo blisko - ALE CZY TO MA SENS ?
Holandia - jeden z najmniejszych krajów na świecie to jednocześnie jeden z największych eksporterów żywności. Prowadzi się tu 1/3 światowych upraw papryki, ogórków i 1/4 światowych upraw pomidorów. Holenderskie szklarnie - to 1/4 światowych inspektów. Tu rośliny nie rosną w glebie, ale na wełnie mineralnej. Brakuje odpowiedniego naświetlenia - wykorzystywane jest wiec oświetlenie sztuczne imitujące oświetlenie słoneczne. Zimny klimat Holandii wymusza również konieczność ogrzewania inspektów zimą. Do tych celów wykorzystywany jest gaz ziemny. Płacimy wysoką cenę za hodowlę warzyw w zimnym klimacie gdzie nie można liczyć na słońce. Holenderskie szklarnie zapewniają wielkie zbiory, ale również zużywają ogromną ilość energii. Warzywa te nie zostaną spożyte na rynku krajowym - pojadą w długą podróż do 76 krajów na całym świecie - również tam, gdzie są hodowane. Paradoks polega na tym , że często ten sam kraj jest jednocześnie eksporterem i importerem tego samego produktu. Jak ujął to ekonomista Herman Daly "Amerykanie importują duńskie ciasteczka, a Duńczycy amerykańskie. O wiele bardziej efektywne byłoby wymienienie się przepisami".
Polecam film dokumentalny "AUTOSTRADĄ NA TALERZ" / Wielka Brytania, 2009 r.
ALTERNATYWĄ DLA GLOBALNEGO SYSTEMU JEST ŻYWNOŚĆ LOKALNA. JEJ WYPRODUKOWANIE ZUŻYWA DALEKO MNIEJ ENERGII ORAZ TWORZY MNIEJ ZANIECZYSZCZEŃ, ŚMIECI I GAZÓW CIEPLARNIANYCH.
Z punktu widzenia ekologii niezwykle ważne jest więc wspieranie lokalnych inicjatyw, producentów lokalnej żywności oraz promowanie lokalnego handlu żywnością ekologiczną. Zajmuje się tym miedzy innymi FUNDACJA PARTNERSTWO DLA ŚRODOWISKA . Jej misją jest wspieranie rozwoju zrównoważonego przez budowanie partnerstwa, społeczeństwa obywatelskiego, promowanie nowych rozwiązań oraz upowszechnianie sprawdzonych wzorów działań przyjaznych dla środowiska.
Oj żebym takie oscypki gdzieś dostała to byłabym przeszczęśliwa!!
OdpowiedzUsuńOscypki były faktycznie przepyszne :)
Usuńjestem za tym! bardzo ubolewam, że w okolicy mojego miejsca zamieszkania nie ma targów, tylko jakieś markety (a mieszkam na wsi!!!!) jak tylko się da kupuję Polskie produkty, najgorsze jest to, że gdzie nie spojrzysz wszystko jest z CHIN. Mam o tyle dobrze, że babcia ma duży ogród i sama hoduje warzywa i owoce, a kurom gotuje obiady:) od czasu do czasu mam dostawę eko produktów.
OdpowiedzUsuńMuszę Ci niestety przyznać rację ... z moich wakacyjnych doświadczeń wiem jak niezwykle prężnie działają na wsiach sieciówki , a produkty w nich sprzedawane wcale nie pochodzą od lokalnych dostawców ...
UsuńI nawet nieświadomie (bo w tym momencie jeszcze się osobiście nie znałyśmy) ujęłaś mnie na zdjęciu - w granatowym płaszczu wybieram hummus;)
OdpowiedzUsuńHummus okazał się rzeczywiście rewelacyjny, to samo oscypki. Czekam na następne targi.
Bardzo rzeczowy post napisałaś. Ja bym dodała jeszcze jedno: że do lokalnych produktów jesteśmy od dziada pradziada przyzwyczajeni, a raczej nasze organizmy, co nie pozostaje bez wpływu na nasze zdrowie:)
Pozdrawiam!
Mam nadzieję , że nie naruszyłam tym zdjęciem Twojego prawa do ochrony wizerunku :):):)
UsuńHummus ... hummus faktycznie rewelacyjny ... nasze dzieciaki zajadały się nim z ciemnym chlebem i razowymi naleśnikami ... już kupiła ciecierzycę by zrobić hummus w domu skoro wszystkim tak strasznie smakował / nie udało mi się tylko kupić pasty tahini ... będę chyba musiała sezam prażyć sama :) /
Masz rację Małgosiu , lokalne produkty - to przecież te , które rosną w naszej strefie klimatycznej - są więc źródłem tego co naszym organizmom potrzeba ...
Ja hummus robiłam w domu - pastę tahini też - ale nie smakował mi tak jak ten:)
UsuńIdea jest bardzo bliska memu sercu, jednak w dobie kryzysu, większość ludzi, w swoich wyborach konsumenckich kieruje się głównie ceną...niestety:-(. Niewielki, lokalny dostawca nigdy nie wygra z Chińczykiem, ani hipermarketem w tym względzie....
OdpowiedzUsuńZazdroszczę krakowiakom takich targów. Ciekawe, czy w stolicy organizuje się podobne?
Ola / wpis pod Twoim komentarzem / podaje namiar na taki targ w Wa-wie...
UsuńCo do cen - niestety muszę przyznać Ci racje ... produkty ekologiczne dostępne w wielkich miastach są znacząco droższe od tych z masowej produkcji ... i to czyni je niedostępnymi dla wielu osób ... sama świadomość i chęć prowadzenia zdrowego życia nie wystarczy ...
lokalne jedzenie jest najlepsze, nie ma się co spierać! w Warszawie działa chyba coś podobnego, Le Targ się zwie https://www.facebook.com/LeTargMarket
OdpowiedzUsuńa w niektórych miastach działają kooperatywy spożywcze, moi rodzice są np. producentami w legnickiej kooperatywie :)
Takie kooperatywy spożywcze o których mówisz powinny być promowane i wspierana z korzyścią dla konsumentów i lokalnej gospodarki ...
UsuńAmen:-), Aniu świetny wpis mam nadzieję, że choć jedna osoba zmieni myślenie po jego przeczytaniu:-). Ja choć mieszkam w UK to kupuję tutejsze lokalne produkty a w supermarketach worki na śmieci:-). Mąkę kupuję w młynie i sama piekę chleb, mleko z farmy i sama robię jogurt, ser i lody a mięso od rzeźnika i sama robię wędlinę, pasztety itp. I choć to mała kropla w całej tej globalizacji to robię to zgodnie ze swoimi poglądami i sumieniem a poza tym daje mi to 100% satysfakcję i szczęście:-)
OdpowiedzUsuńOlimpio , ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć , że przez dwa miesiące w roku faktycznie korzystam z produktów lokalnych / spędzam lato na Podkarpaciu i tam gotujemy głównie z tego co wyrośnie w naszym ogrodzie , z tego co kupimy od zaprzyjaźnionych rolników , w lokalnym młynie , w skupie owoców , na cotygodniowym jarmarku lub w lokalnej rzeźni /
UsuńA przez resztę roku ... mimo , że blisko naszego domu znajduje się duży plac targowy - to jednak większość produktów , które można na nim kupić pochodzi nie od lokalnych dostawców , ale z hurtowego handlu ... a w sklepach ze zdrową żywnością - muszę niestety przyznać , że cena bywa w nich dla mnie zaporowa :/ dlatego takie targi wydaja mi się świetną inicjatywą społeczną i ekologiczną ...
Uwielbiam takie targi. Zapraszam Cię, na http://qchenne-inspiracje.blogspot.com/ po odbiór wyróżnienia Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie :)
UsuńOdpowiem na pytania w najbliższym czasie ...
Mam nadzieje, że niedługo w Poznaniu zaczną organizować takie targi.
OdpowiedzUsuńWśród konsumentów jest spore zainteresowanie właśnie takimi produktami ... myślę więc , że takie inicjatywy będą się rozwijały i pojawiały też w innych miastach ...
UsuńPozdrawiam :)
w Poznaniu ponoć też już się coś dzieje, w Tyglu. tutaj znalazłam informacje o różnych takich 'imprezach' na terenie kraju, mam nadzieję, że Ankawell wybaczy mi linka :) http://www.biokurier.pl/aktualnosci/2047-eko-jarmarki-w-polsce-mini-przewodnik
UsuńOlu , linka z taką informacją jak najbardziej wybaczam :)
UsuńU mnie już zaszczepiona idea od dawna, ale nie biję się po piersiach gdy czasem sięgnę po anansa lub po banany - kij ma dwa końce, ludzie - tam na miejscu mają lepsze życie dzięki temu, że mogą swoje produkty wysłać gdzieś w świat - to dla nich błogosławieństwo.
OdpowiedzUsuńPrawdą niezaprzeczalną jest jednak, że warto korzystać z tego, co mamy na własnym 'podwórku'. W Warszawie mamy cudowny Biobazar, otwarty w każdy weekend, warto by kazdy szukał swoich miejsc z lokalną żywnością. Ja mam ułatwione zadanie bo pod moim domem działa cudowne gospodarstwo rolne. Jem sezonowe warzywa z pola, które widzę przez okno. Szczęściara ze mnie ;))
Całuję Aniu, fantastyczny i bardzo pożyteczny wpis!!
Czymże byłoby życie bez kakao , kawy , przypraw , owoców ... :):)często mi to sobie wyobrazić :):):)
UsuńJestem daleka od skrajnych postaw ...
A kij ... ten kij ma więcej niż dwa końce ...
Eksport żywności na pewno poprawia sytuację ekonomiczną wielu ludzi żyjących w dalekich od nas krajach ... niestety istnieją też wielkie dysproporcje pomiędzy zarobkami samych producentów żywności , a pośrednikami w ich handlu ... W tych krajach istnieje też problem związany z nadmierną eksploatacją naturalnych zasobów / wody , gleby / w związku z masową produkcją żywności na eksport ...
Święte słowa, warto się skupić na własnym podwórku i talerzu i nie popadać w skrajności. Zdrowy rozsądek żywieniowy przechodzi jednak do lamusa - fakt, coraz częściej to koncerny dyktują warunki a ludzie z różnych przyczyn im ulegają, dlatego rozmowa na ten temat tak bardzo jest potrzebna. Ave Anka!!
UsuńJak ja lubię te klimaty!
OdpowiedzUsuńNapawam się zapachami i smakami.
I wydaję mnóstwo grosza...
Ale warto. Mamy w Warszawie sporo takich miejsc.
Nie daję się jednak zwariować ortodoksyjnością i korzystam też z egzotycznych produktów.
Smacznego!
Też jestem w tej kwestii daleka od ortodoksyjności :)
Usuńale myślę , że przy podejmowaniu naszych mniejszych lub większych konsumenckich decyzji czasem warto żebyśmy spojrzeli z różnych punktów widzenia ...
Fantastyczna notka:) uwielbiam takie targi. Sama często staram się kupować od rolników. którzy stoją na naszym bazarku, ale muszę z przykrością stwierdzić, że czasem maja tak wysoką cene, że wszyscy odchodzą do "biedronki"położonej 100metrów dalej:( żeby w sezonie jeden por (jedna pora?:)) kosztował/a 5zl???
OdpowiedzUsuńW Rumunii takie pyszne loklne produkty sa duzo latwiej dostepne niz w Polsce ,tu naszczescie mozna je jescze kupic prawie wszedzie i po bardzo przystepnej cenie. Mimo ze supermarkiety kusza swoimi kolorowo opakowanymi produktami ,wiekszosc ludzi woli te lokalne, sa one duzo zdrowsze i o wile pyszniejsze. Pozdrawiam -Iza
OdpowiedzUsuń