NALEWKA Z PIGWOWCA CZ. 2
Jesienna melancholia coraz zuchwalej panoszy się nam po domu. Nikt jej nie zaprasza. Sama wkrada się przez okno wraz ze zmrokiem. Każdego dnia coraz wcześniej przychodzi. Bezczelnie rozsiada się w moim ulubionym fotelu nie zważając na to, że to moje miejsce.
Listopad zdmuchnął liście z drzew. Zniknęły wielobarwne impresje. Za oknami nie ma już złota, rudości i czerwieni. Szarość nadeszła. Krople deszczu leniwie płynąc po szybach zmywają resztki barw jesieni. Krakowski smog zagęszcza mgłę. Buro i ponuro się zrobiło.
Listopad zdmuchnął liście z drzew. Zniknęły wielobarwne impresje. Za oknami nie ma już złota, rudości i czerwieni. Szarość nadeszła. Krople deszczu leniwie płynąc po szybach zmywają resztki barw jesieni. Krakowski smog zagęszcza mgłę. Buro i ponuro się zrobiło.
W takie wieczory Piotr stawia na stole karafkę z grubego szkła. Jej szlifowany korek odbija światło świec, rozprasza je na ścianie. Nalewka ma złoto-miodowy kolor. Jej barwa nabrała głębi od ostatniej jesieni, aromat stał się bardziej intensywny, pełniejszy.
Mówią, że lekarstwo musi być gorzkie by działało.
Nieprawda :)
To gorzkie nie jest ! Ma za to cudownie wyważony balans pomiędzy słodyczą i kwasowością.
To gorzkie nie jest ! Ma za to cudownie wyważony balans pomiędzy słodyczą i kwasowością.
Nalewka z pigwowca to doskonałe panaceum na jesienne smuteczki i melancholie. Tylko aplikujcie je sobie z należytym umiarem ;) My dwuletnią delektujemy się w jesienne wieczory, zeszłoroczna mocy i smaku nabiera ukryta w najgłębszych zakamarkach kredensu, a tegoroczna przemianom magicznym w słoju zaczęła właśnie ulegać :)
DOKŁADNĄ RECEPTURĘ ZNAJDZIECIE NA TEJ STRONIE.
Komentarze
Prześlij komentarz