GREENTEST - BADAMY ZAWARTOŚĆ AZOTANÓW W WARZYWACH, OWOCACH I MIĘSIE
Żyjemy w trudnych czasach. Z jednej strony mamy wysoką, stale rosnącą społeczną świadomość jak wielki wpływ na stan naszego zdrowia ma to co jemy, a z drugiej strony coraz mniej w naszych sklepach jest czystej od chemii, ekologicznej, nieprzetworzonej żywności i staje się ona coraz droższa. To jest trudny temat, bo tak naprawdę by zdrowo żyć dziś nie wystarczy już, że zadbamy o zdrowo skomponowany jadłospis zgodny z zaleceniami dietetyków i lekarzy i że będzie on pełen świeżych warzyw i owoców. Nie wystarczy też że będziemy żyć aktywnie i uprawiać sporty dostosowane do naszych możliwości. Odstawienie cukru, białej mąki czy innych dietetycznych pułapek cywilizacji to też za mało. Robiąc zakupy musimy skupić się również na jakości warzyw, owoców, ryb, czy mięsa jakie na co dzień kupujemy i wybierać te produkty, które są wolne od chemii. To jest równie ważne dla naszego zdrowia jak sam sposób komponowania diety. I niestety w tej kwestii nie wystarczy oprzeć się na zapewnieniach sprzedawcy (kiedyś się już o tym przekonaliśmy, ale o tym będzie poniżej). Powiecie, że nie da się łatwo i "od ręki" sprawdzać zawartości niebezpiecznych dla zdrowia substancji chemicznych w kupowanych na co dzień produktach spożywczych. Wszystkich póki co w taki sposób sprawdzić się nie da, ale jest już na naszym rynku urządzenie, które może być w ocenie jakości żywności bardzo pomocne.
GREENTEST - CO TO JEST?
W nasze ręce trafiło urządzenie GREENTEST. Rozpoczęliśmy wnikliwe testowanie jego przydatności w życiu codziennym. Potencjalnie daje ono bowiem bardzo duże możliwości w ocenie jakości żywności. Pozwala błyskawicznie i w bardzo łatwy sposób na ocenę zawartości substancji chemicznych w świeżych produktach roślinnych takich jak owoce i warzywa poprzez ocenę zawartości azotanów w badanym produkcie. Ułatwia także ocenę jakości mięsa. Za pomocą testera możemy sprawdzić także promieniowanie tła dla produktów spożywczych (i nie tylko) oraz skład wody.
JAK DZIAŁA GREENTEST
Greentest to urządzenie wielkością i kształtem przypominające telefon komórkowy. Jest wyposażone w wyświetlacz dotykowy oraz baterię litowo-jonową ładowaną poprzez złącze microUSB. Mierzy stężenie różnych soli w produkcie i na podstawie proporcji w jakich one występują dla danego warzywa czy owocu, wylicza zawartość azotanów w jego miąższu. Greentest używamy poprzez umieszczenie sondy w badanym produkcie, a następnie wciśnięcie przycisku rozpoczynającego test. W ciągu 3 sekund urządzenie przeprowadzi test i go zinterpretuje. Bardzo ważną rzeczą jest przetarcie sondy po każdym pomiarze, gdyż urządzenie kalibruje się za każdym razem. Oprócz normy dla danego produktu oraz wyniku testu na wyświetlaczu pojawi się kolor odpowiadający wynikowi naszego produkt:
zielony - ok
pomarańczowy - poziom powyżej normy
czerwony - znaczne przekroczenie normy
UWAGA! Pomiar jest prawidłowy tylko dla produktów surowych, nie przetworzonych termicznie.
Obsługa urządzenia jest bardzo prosta i intuicyjna. Możecie zobaczyć to na filmie:
FUNKCJE URZĄDZENIA GREENTEST:
1.TEST NA OBECNOŚĆ AZOTANÓW W WARZYWACH I OWOCACH
Warzywa są głównym źródłem azotanów i azotynów w diecie człowieka. Niepodważalnie istnieje wiec sens badania ich stężenia w warzywach które zjadamy.
Które warzywa i owoce można zbadać?
Owoce: jabłka, śliwki, kiwi, winogrona, ananasy, mango, gruszki, cytrusy, banany, arbuzy, brzoskwinie, mandarynki, melony, truskawki, wiśnie, morele, ananas, liczi, awokado, pitaye, longan, owoc chlebowca, karambolę, mangostan, persymony.
Jak widać powyższa lista nie obejmuje wszystkich warzyw i owoców sezonowo uprawianych w naszym klimacie (brakuje na przykład pietruszki, pora, fasolki szparagowej, borówek, porzeczek, czereśnie, malin) ale jest bogata.
Azotany i azotyny - dlaczego są groźne dla naszego zdrowia?
Azotany i azotyny to pochodne kwasu azotowego. Azotany pochodzą od kwasu azotowego (V) HNO3, a azotyny od kwasu azotowego (III) HNO2. Azotany gromadzą się głównie w warzywach korzeniowych (np. w buraku ćwikłowym, marchewce, ziemniakach) oraz w warzywach liściowych o krótkim okresie wegetacji (np. w szpinaku, sałacie). Na poziom azotanów(V) w warzywach wpływa typ gleby, dawka i forma nawożenia, termin zbioru, warunki pogodowe. Szkodliwość azotanów(V) wynika z możliwości ich redukcji do azotanów(III) – czyli do azotynów. Związki te przyczyniają się do powstania methemoglobinemii oraz biorą udział w tworzeniu kancerogennych nitrozoamin. Nadmierna ilość związków azotu wywołuje również niedokrwistość, zaburzenie funkcjonowania jelit, obniżają wchłanianie witaminy A oraz witamin z grupy B, zaburzają pracę tarczycy, są podejrzewane o zwiększanie ryzyka nadciśnienia, insulinooporności, choroby Alzheimera i stłuszczenia wątroby. To tak w największym skrócie.
Gdzie jest granica bezpieczeństwa?
W Rozporządzeniu Komisji Wspólnoty Europejskiej z 2006 roku określono ściśle maksymalną zawartość azotanów i azotynów w produktach spożywczych. Według Światowej Organizacji Zdrowia dopuszczalne dzienne spożycie (ADI) dla azotanów wynosi 5 mg/kg masy ciała (czyli ADI wynosi dla osoby o masie ciała 70 kg 350 mg NaNO3), a dla azotynów – 0,1 mg/kg masy ciała.
W jaki sposób azotany zmieniają się w azotyny?
Niebezpieczne dla naszego zdrowia azotyny w warzywach mogą się tworzyć z azotanów podczas składowania i przechowywania warzyw i owoców w opakowaniach zamkniętych, najczęściej foliowych, w pomieszczeniach niechłodzonych bądź na skutek uszkodzenia tkanki lub zachodzących procesów gnilnych. Azotany są przekształcane do azotynów również w kwaśnym środowisku żołądka (w pH < 4), a także pod wpływem bakterii bytujących w naszym przewodzie pokarmowym.
DLA NASZEGO ZDROWIA NIEZWYKLE WAŻNE JEST WIĘC MONITOROWANIE ILOŚCI SPOŻYWANYCH AZOTANÓW I AZOTYNÓW.
Nie jesteśmy wstanie się przed nimi uchronić. Są obecne nie tylko w warzywach i owocach, ale również w wodzie którą pijemy (w wyniku nawożenia pól uprawnych przenikają również do wód powierzchniowych, a tym samym do wodociągów i wody w studniach) oraz w różnego rodzaju przetworach mięsnych i serach do których są powszechnie dodawane jako środki konserwujące żywność. Związki azotu hamują rozwój patogennych drobnoustrojów (głównie Clostridium botulinum, wytwarzających silną toksynę zwaną jadem kiełbasianym), działają jako przeciwutleniacze i poprawiają walory sensoryczne gotowego produktu, np. utrzymują jego pożądaną barwę. W przemyśle mleczarskim wykorzystuje się je w produkcji serów dojrzewających, w których zapobiegają powtórnej fermentacji mlekowej i tzw. wzdęciu serów.
GREENTEST - CO TO JEST?
W nasze ręce trafiło urządzenie GREENTEST. Rozpoczęliśmy wnikliwe testowanie jego przydatności w życiu codziennym. Potencjalnie daje ono bowiem bardzo duże możliwości w ocenie jakości żywności. Pozwala błyskawicznie i w bardzo łatwy sposób na ocenę zawartości substancji chemicznych w świeżych produktach roślinnych takich jak owoce i warzywa poprzez ocenę zawartości azotanów w badanym produkcie. Ułatwia także ocenę jakości mięsa. Za pomocą testera możemy sprawdzić także promieniowanie tła dla produktów spożywczych (i nie tylko) oraz skład wody.
JAK DZIAŁA GREENTEST
Greentest to urządzenie wielkością i kształtem przypominające telefon komórkowy. Jest wyposażone w wyświetlacz dotykowy oraz baterię litowo-jonową ładowaną poprzez złącze microUSB. Mierzy stężenie różnych soli w produkcie i na podstawie proporcji w jakich one występują dla danego warzywa czy owocu, wylicza zawartość azotanów w jego miąższu. Greentest używamy poprzez umieszczenie sondy w badanym produkcie, a następnie wciśnięcie przycisku rozpoczynającego test. W ciągu 3 sekund urządzenie przeprowadzi test i go zinterpretuje. Bardzo ważną rzeczą jest przetarcie sondy po każdym pomiarze, gdyż urządzenie kalibruje się za każdym razem. Oprócz normy dla danego produktu oraz wyniku testu na wyświetlaczu pojawi się kolor odpowiadający wynikowi naszego produkt:
zielony - ok
pomarańczowy - poziom powyżej normy
czerwony - znaczne przekroczenie normy
UWAGA! Pomiar jest prawidłowy tylko dla produktów surowych, nie przetworzonych termicznie.
Obsługa urządzenia jest bardzo prosta i intuicyjna. Możecie zobaczyć to na filmie:
FUNKCJE URZĄDZENIA GREENTEST:
1.TEST NA OBECNOŚĆ AZOTANÓW W WARZYWACH I OWOCACH
Warzywa są głównym źródłem azotanów i azotynów w diecie człowieka. Niepodważalnie istnieje wiec sens badania ich stężenia w warzywach które zjadamy.
Owoce: jabłka, śliwki, kiwi, winogrona, ananasy, mango, gruszki, cytrusy, banany, arbuzy, brzoskwinie, mandarynki, melony, truskawki, wiśnie, morele, ananas, liczi, awokado, pitaye, longan, owoc chlebowca, karambolę, mangostan, persymony.
Warzywa: marchew, cebulę, sałatę łodygową, grzyby, bataty, papryki, kapustę pekińską,
kapustę, ogórki, rzodkiewkę, kukurydzę,
czosnek, imbir, chińskie ziemniaki, buraki ćwikłowe, pomidory, bakłażany, dynię,
ziemniaki, seler, kabaczek, brokuły, kalafior, rzodkiew białą, ziemniaki fioletowe, melon zimowy,
gorzki melon, szczypior, szparagi, chiński brokuł, kapusta choy sum, kapustę chińską, trukwę, taro, jarzynę szanghajska.
Jak widać powyższa lista nie obejmuje wszystkich warzyw i owoców sezonowo uprawianych w naszym klimacie (brakuje na przykład pietruszki, pora, fasolki szparagowej, borówek, porzeczek, czereśnie, malin) ale jest bogata.
Azotany i azotyny - dlaczego są groźne dla naszego zdrowia?
Azotany i azotyny to pochodne kwasu azotowego. Azotany pochodzą od kwasu azotowego (V) HNO3, a azotyny od kwasu azotowego (III) HNO2. Azotany gromadzą się głównie w warzywach korzeniowych (np. w buraku ćwikłowym, marchewce, ziemniakach) oraz w warzywach liściowych o krótkim okresie wegetacji (np. w szpinaku, sałacie). Na poziom azotanów(V) w warzywach wpływa typ gleby, dawka i forma nawożenia, termin zbioru, warunki pogodowe. Szkodliwość azotanów(V) wynika z możliwości ich redukcji do azotanów(III) – czyli do azotynów. Związki te przyczyniają się do powstania methemoglobinemii oraz biorą udział w tworzeniu kancerogennych nitrozoamin. Nadmierna ilość związków azotu wywołuje również niedokrwistość, zaburzenie funkcjonowania jelit, obniżają wchłanianie witaminy A oraz witamin z grupy B, zaburzają pracę tarczycy, są podejrzewane o zwiększanie ryzyka nadciśnienia, insulinooporności, choroby Alzheimera i stłuszczenia wątroby. To tak w największym skrócie.
Gdzie jest granica bezpieczeństwa?
W Rozporządzeniu Komisji Wspólnoty Europejskiej z 2006 roku określono ściśle maksymalną zawartość azotanów i azotynów w produktach spożywczych. Według Światowej Organizacji Zdrowia dopuszczalne dzienne spożycie (ADI) dla azotanów wynosi 5 mg/kg masy ciała (czyli ADI wynosi dla osoby o masie ciała 70 kg 350 mg NaNO3), a dla azotynów – 0,1 mg/kg masy ciała.
W jaki sposób azotany zmieniają się w azotyny?
Niebezpieczne dla naszego zdrowia azotyny w warzywach mogą się tworzyć z azotanów podczas składowania i przechowywania warzyw i owoców w opakowaniach zamkniętych, najczęściej foliowych, w pomieszczeniach niechłodzonych bądź na skutek uszkodzenia tkanki lub zachodzących procesów gnilnych. Azotany są przekształcane do azotynów również w kwaśnym środowisku żołądka (w pH < 4), a także pod wpływem bakterii bytujących w naszym przewodzie pokarmowym.
DLA NASZEGO ZDROWIA NIEZWYKLE WAŻNE JEST WIĘC MONITOROWANIE ILOŚCI SPOŻYWANYCH AZOTANÓW I AZOTYNÓW.
Nie jesteśmy wstanie się przed nimi uchronić. Są obecne nie tylko w warzywach i owocach, ale również w wodzie którą pijemy (w wyniku nawożenia pól uprawnych przenikają również do wód powierzchniowych, a tym samym do wodociągów i wody w studniach) oraz w różnego rodzaju przetworach mięsnych i serach do których są powszechnie dodawane jako środki konserwujące żywność. Związki azotu hamują rozwój patogennych drobnoustrojów (głównie Clostridium botulinum, wytwarzających silną toksynę zwaną jadem kiełbasianym), działają jako przeciwutleniacze i poprawiają walory sensoryczne gotowego produktu, np. utrzymują jego pożądaną barwę. W przemyśle mleczarskim wykorzystuje się je w produkcji serów dojrzewających, w których zapobiegają powtórnej fermentacji mlekowej i tzw. wzdęciu serów.
Nie trzeba być w ciąży, żeby mieć zachcianki. Wszyscy im czasem
ulegamy. W samym środku zimy kusi nas na przykład widok pięknych,
czerwonych truskawek na sklepowej półce. Tęsknimy już przecież za
bogactwem owoców. Oczywiście wszyscy słusznie podejrzewamy, że takie
owoce bez udziału chemii nie mogły o tej porze roku wyrosnąć i trafić do
naszego sklepu, ale czymś innym jest samo podejrzenie, a czym innym
pewność. Jak więc ją zdobyć? Jak mieć pewność, że kupowane przez nas
owoce są dla nas zdrowe? Daje nam je urządzenie GREENTEST.
Pozwala ono między innymi błyskawicznie i niezwykle łatwo określić
poziom azotanów w owocach i warzywach. Azotany są składnikiem roślinnych
produktów rolnych, które wnikają do roślin w ramach nawożenia.
Intensywne nawożenie pozwala na zwiększenie plonów, ale również pogarsza
właściwości produktów. Azotany same w sobie nie są szkodliwe. Ich
szkodliwość wynika z możliwości ich redukcji do azotynów, które stanowią
już zagrożenie dla naszego zdrowia.
Film pokazuje, że osoba o masie ciała 70 kg
przekroczy dopuszczalny poziom azotanów zjadając 1 kg truskawek. Tak,
wiemy - powiecie, że nikt w środku zimy nie zje kilograma truskawek
dziennie. Może i nie zje, ale ilość azotanów pochodzących z różnych
pokarmów zjadanych przez nas w ciągu doby kumuluje się. Jeśli do porcji
250 g truskawek dodacie sobie porcję bogatych w azotany ziemniaków i np.
buraków, dołożycie do tego kilka obfitujących w nie listków sałaty,
kilka rzodkiewek, kawałek ogórka, pomidora, jabłko i warzywa korzeniowe w
zupie to zrozumiecie, że dopuszczalne, bezpieczne dawki nie jest trudno
przekroczyć co szczególnie niebezpieczne jest w przypadku dzieci,
kobiet w ciąży, osób starszych i chorych. A przecież warzywa i owoce
leżą u podstaw piramidy żywieniowej. Powinniśmy ich jadać dużo, a
musicie pamiętać, że nie są one jedynym źródłem azotanów i azotynów w
naszej diecie o czym pisaliśmy powyżej (azotany mogą być
obecne w wodzie którą pijecie, są powszechnie obecne w wędlinach i serach
pełniąc rolę środków konserwujących). Ważne jest zatem abyśmy mieli
narzędzie które pozwoli nam na kontrolę ich poziomu w kupowanych i
spożywanych przez nas produktach. Tu idealnym rozwiązaniem wydaje się
być Greentest.
Co jeszcze daje nam pomiar azotanów?
Jest więcej niż prawdopodobne, że rolnik który nadużywa nawozów (wskazuje nam na to pomiar azotanów) nie jest również oszczędny w stosowaniu pestycydów i innych środków chemicznych. Tym samym zwiększona ilość azotanów świadczy o ogólnym przesyceniu danego produktu składnikami chemicznymi.
2. POMIAR AZOTANÓW W MIĘSIE
Greentest sprawdza również zawartość azotanów w mięsie, co pozwala na ustalenie czy nie znalazły się tam w ramach hodowli danego zwierzęcia oraz pozwala ocenić, czy dana partia mięsa nie była nastrzykiwana substancjami konserwującymi.
Kiedyś mieliśmy już niestety okazję przekonać się o tym, że zapewnienia sklepu dotyczące sprzedaży tylko naturalnego mięsa bez nastrzyku nie są zawsze zgodne z prawdą. Więcej na ten temat możecie przeczytać NA TEJ STRONIE NASZEGO BLOGA.
3. LICZNIK GEIGERA-MULLERA
Urządzenie GREENTEST posiada również wbudowany licznik geigera-müllera i
pozwala na mierzenie promieniowania tła dla wszystkich produktów (nie tylko
spożywczych!). Miernik znajduje się w prawej części
urządzenia. Wystarczy tylko przysunąć urządzenie niedaleko od badanego
obiektu i po paru sekundach odczytać wynik. Badanie promieniowania jest
możliwe jak z każdym innym licznikiem geigera-müllera i może dotyczyć
wszystkich miejsc i przedmiotów (materiały budowlane, zabawki, drewno
itp.). Oceńmy więc przydatność licznik
geigera-müllera do oceny bezpieczeństwa i jakości żywności w codziennym życiu.
PYTANIE BRZMI: Czy możliwość pomiaru promieniowania tła może się nam w ogóle przydać?
Z oczywistych powodów wolelibyśmy odpowiedzieć, że nie, ALE… No właśnie, jest pewne „ALE”. Jesteśmy po czterdziestce, czyli żyliśmy w czasach, w których miały miejsce już dwie olbrzymie katastrofy w elektrowniach atomowych – wybuch reaktora w elektrowni w Czarnobylu w roku 1986 oraz katastrofa w elektrowni w Fukushimie w 2011 roku gdzie nastąpiła awaria systemów chłodzenia, doszło do stopienia się prętów paliwowych w trzech reaktorach i w konsekwencji do eksplozji, a wszystko to na skutek trzęsienia ziemi o sile 9 w skali Richtera i wywołanej nim gigantycznej fali tsunami. Wcale nie tak rzadko pojawiają się też niepokojące informacje o potencjalnym zagrożeniu spowodowanym awariami w innych elektrowniach atomowych w różnych częściach świata. Dodajmy do tego jeszcze różne problemy z utylizacją i składowaniem odpadów radioaktywnych (o potencjalnych konfliktach międzynarodowych czy terrorystach nie wspominamy, choć mamy świadomość, że na świecie szaleńców nie brakuje). Z cała pewnością nie można przewidzieć i zapobiec wszystkim możliwym awariom w elektrowniach atomowych czy ciągom zdarzeń które mogą do nich doprowadzić. Nie da się też całkowicie wyeliminować innego czynnika określanego jako „błąd ludzki”.
WNIOSEK JEST TAKI: Istnieje realne prawdopodobieństwo, że w przyszłości nastąpi kolejne zdarzenie, którego skutkiem będzie znaczna emisja substancji promieniotwórczych stanowiąca globalne zagrożenie. Licznik geigera-müllera niestety może się nam przydać.
A teraz oceńmy czy dziś jest nam takie urządzenie mierzące promieniowanie tła do czegoś potrzebne? (pomińmy przy tej okazji szaleństwo Kim Dzong Una).
Czy możemy wykorzystać Greentest do oceny bezpieczeństwa kupowanych przez nas produktów spożywczych?
Uwielbiamy ryby i owoce morza. Jadamy je często i pod każdą postacią. Z oczywistych względów wybieramy ryby morskie żyjące „dziko” czyli w morzach i oceanach, a nie pochodzące z hodowli. Stawiamy na produkty z certyfikatem MSC (Certyfikat Zrównoważonego Rybołówstwa). Mamy wielką słabość do sushi. Kochamy podróże. Podczas wakacyjnych podróży w pierwszej kolejności chcemy próbować lokalnych dań z ryb i owoców morza. I z pewnością nie jesteśmy w tych upodobaniach odosobnieni. Odnieśmy je wiec do obecnej sytuacji po katastrofie w elektrowni Fukushima.
Na zdjęciu: Pomnik
upamiętniający ludzi, którzy zmarli w wyniku zabezpieczania reaktora w
Czarnobylu, przed budynkiem dawnej elektrowni atomowej w tym mieście.
W Czarnobylu zdołano odizolować i schłodzić topniejące pręty paliwowe. W Fukushimie nikt nie kontroluje ich topnienia. Problem w tym, że nikt nawet nie wie, gdzie się teraz dokładnie znajdują. Wszystko tam zalano betonem, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie. Niezbędna jest utylizacja wszystkich radioaktywnych pozostałości po elektrowni. Po angielsku ten proces (czekający zresztą każdą elektrownię jądrową) nazywa się decommissioning. Żeby tego dokonać trzeba przede wszystkim dotrzeć do stopionego rdzenia, usunąć resztki paliwa, a w dalszej części wszystkie skażone elementy reaktora. Na razie jest to jednak niemożliwe! Wewnątrz elektrowni Fukushima wykryto w 2016 roku promieniowanie o natężeniu 530 Siwertów na godzinę. Czy to dużo? Tak, bardzo, bardzo dużo. Dawka śmiertelna dla człowieka zaczyna się od 4 Sv, nikt nie przeżyje dawki 8 Sv. To jest także za dużo dla długotrwałego działania robotów. Oznacza to, że na razie nie da nic zrobić ze stopionym rdzeniem. Uwzględniając czas połowicznego rozpadu pierwiastków promieniotwórczych sytuacja nie poprawi się przez najbliższe dziesięciolecia. Oczywiście może pojawią się techniczne możliwości np. nowa generacja robotów działających przy tak dużym promieniowaniu, ale na razie sytuacja nie jest tak naprawdę ani bezpieczna ani ustabilizowana. Według informacji które stale pojawiają się w różnych badaniach wody gruntowe w okolicy elektrowni stale ulegają radioaktywnemu skażeniu. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni by zrozumieć jakie są tego skutki. Jak wiecie morza i oceany to nie są zbiorniki zamknięte. To co się do nich dostanie poniosą prądy morskie i oceaniczne dalej po świecie i nie sposób temu zapobiec. W przypadku ryb i zwierząt żyjących w morzach i oceanach materiał radioaktywny jest przenoszony przez łańcuch pokarmowy, który zaczyna się od fitoplanktonu. Nie da się zatrzymać jego przemieszczania.
PYTANIE BRZMI: Czy możliwość pomiaru promieniowania tła może się nam w ogóle przydać?
Z oczywistych powodów wolelibyśmy odpowiedzieć, że nie, ALE… No właśnie, jest pewne „ALE”. Jesteśmy po czterdziestce, czyli żyliśmy w czasach, w których miały miejsce już dwie olbrzymie katastrofy w elektrowniach atomowych – wybuch reaktora w elektrowni w Czarnobylu w roku 1986 oraz katastrofa w elektrowni w Fukushimie w 2011 roku gdzie nastąpiła awaria systemów chłodzenia, doszło do stopienia się prętów paliwowych w trzech reaktorach i w konsekwencji do eksplozji, a wszystko to na skutek trzęsienia ziemi o sile 9 w skali Richtera i wywołanej nim gigantycznej fali tsunami. Wcale nie tak rzadko pojawiają się też niepokojące informacje o potencjalnym zagrożeniu spowodowanym awariami w innych elektrowniach atomowych w różnych częściach świata. Dodajmy do tego jeszcze różne problemy z utylizacją i składowaniem odpadów radioaktywnych (o potencjalnych konfliktach międzynarodowych czy terrorystach nie wspominamy, choć mamy świadomość, że na świecie szaleńców nie brakuje). Z cała pewnością nie można przewidzieć i zapobiec wszystkim możliwym awariom w elektrowniach atomowych czy ciągom zdarzeń które mogą do nich doprowadzić. Nie da się też całkowicie wyeliminować innego czynnika określanego jako „błąd ludzki”.
WNIOSEK JEST TAKI: Istnieje realne prawdopodobieństwo, że w przyszłości nastąpi kolejne zdarzenie, którego skutkiem będzie znaczna emisja substancji promieniotwórczych stanowiąca globalne zagrożenie. Licznik geigera-müllera niestety może się nam przydać.
A teraz oceńmy czy dziś jest nam takie urządzenie mierzące promieniowanie tła do czegoś potrzebne? (pomińmy przy tej okazji szaleństwo Kim Dzong Una).
Czy możemy wykorzystać Greentest do oceny bezpieczeństwa kupowanych przez nas produktów spożywczych?
Uwielbiamy ryby i owoce morza. Jadamy je często i pod każdą postacią. Z oczywistych względów wybieramy ryby morskie żyjące „dziko” czyli w morzach i oceanach, a nie pochodzące z hodowli. Stawiamy na produkty z certyfikatem MSC (Certyfikat Zrównoważonego Rybołówstwa). Mamy wielką słabość do sushi. Kochamy podróże. Podczas wakacyjnych podróży w pierwszej kolejności chcemy próbować lokalnych dań z ryb i owoców morza. I z pewnością nie jesteśmy w tych upodobaniach odosobnieni. Odnieśmy je wiec do obecnej sytuacji po katastrofie w elektrowni Fukushima.
W Czarnobylu zdołano odizolować i schłodzić topniejące pręty paliwowe. W Fukushimie nikt nie kontroluje ich topnienia. Problem w tym, że nikt nawet nie wie, gdzie się teraz dokładnie znajdują. Wszystko tam zalano betonem, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie. Niezbędna jest utylizacja wszystkich radioaktywnych pozostałości po elektrowni. Po angielsku ten proces (czekający zresztą każdą elektrownię jądrową) nazywa się decommissioning. Żeby tego dokonać trzeba przede wszystkim dotrzeć do stopionego rdzenia, usunąć resztki paliwa, a w dalszej części wszystkie skażone elementy reaktora. Na razie jest to jednak niemożliwe! Wewnątrz elektrowni Fukushima wykryto w 2016 roku promieniowanie o natężeniu 530 Siwertów na godzinę. Czy to dużo? Tak, bardzo, bardzo dużo. Dawka śmiertelna dla człowieka zaczyna się od 4 Sv, nikt nie przeżyje dawki 8 Sv. To jest także za dużo dla długotrwałego działania robotów. Oznacza to, że na razie nie da nic zrobić ze stopionym rdzeniem. Uwzględniając czas połowicznego rozpadu pierwiastków promieniotwórczych sytuacja nie poprawi się przez najbliższe dziesięciolecia. Oczywiście może pojawią się techniczne możliwości np. nowa generacja robotów działających przy tak dużym promieniowaniu, ale na razie sytuacja nie jest tak naprawdę ani bezpieczna ani ustabilizowana. Według informacji które stale pojawiają się w różnych badaniach wody gruntowe w okolicy elektrowni stale ulegają radioaktywnemu skażeniu. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni by zrozumieć jakie są tego skutki. Jak wiecie morza i oceany to nie są zbiorniki zamknięte. To co się do nich dostanie poniosą prądy morskie i oceaniczne dalej po świecie i nie sposób temu zapobiec. W przypadku ryb i zwierząt żyjących w morzach i oceanach materiał radioaktywny jest przenoszony przez łańcuch pokarmowy, który zaczyna się od fitoplanktonu. Nie da się zatrzymać jego przemieszczania.
Elektrownia Fukushima zbudowana
jest nie dość że na zagrożonych powodziami terenach wybrzeża, to
jeszcze na obszarze aktywnym sejsmicznie. Wały przeciwpowodziowe jak
wiadomo już raz okazały się za niskie i nie powstrzymały fali tsunami
powstałej na skutek trzęsienia ziemi. Do tego dochodzą jeszcze zmiany
klimatu skutkujące podnoszeniem się poziomu morza i coraz silniejszymi
sztormami, co nawet bez trzęsienia ziemi może rodzić kolejne problemy.
Lista zagrożeń, jakie stwarza Fukushima i to nie tylko dla Japonii, ale i
całej półkuli północnej jest bardzo długa.
Ktoś mógłby
powiedzieć, że nie jada ryb i owoców morza ani świeżych ani w puszkach,
ani tych z Bałtyku, ani tych bardziej egzotycznych i czuje się w związku
z tym absolutnie bezpieczny. Problem w tym, że we współczesnym świecie
produkty pochodzące z ryb pojawiają się tam, gdzie niektórzy się ich w
ogóle nie spodziewają. Najprostszym przykładem niech tu będzie mączka
rybna - powszechnie stosowany składnik pasz dla zwierząt hodowlanych,
głównie trzody chlewnej i drobiu. Możemy więc spożywać skażone
promieniotwórczo ryby zupełnie nieświadomie będąc ostatnim ogniwem
łańcucha pokarmowego.
WNIOSKI: Z przykrością stwierdzamy, że urządzenie Greentest z funkcją mierzenia tła może się niestety okazać przydatne przy ocenie bezpieczeństwa kupowanych przez nas produktów.
4. TESTER TWARDOŚCI WODY
Greentest ECO posiada również tester twardości wody, który pozwala ocenić jak woda stosowana do gotowania potraw wpłynie na ich właściwości zdrowotne, smak oraz zużycie sprzętu kuchennego.
PODSUMOWANIE
KOMU W SZCZEGÓLNOŚCI DEDYKOWANE JEST URZĄDZENIE GREENTEST?
- każdemu, kto dba o zdrowie.
- kobietom w ciąży, małym dzieciom, osobom w podeszłym wieku, chorym i w czasie rekonwalescencji
- weganom i wegetarianom
- osobom odpowiedzialnym za zaopatrzenie w żywność w szpitalach, sanatoriach, żłobkach, przedszkolach i szkołach
- właścicielom restauracji i kucharzom szczycącym się dbałością o wysoką jakość wykorzystywanych produktów
- dla rolników jako urządzenie monitorujące skutki/efekty naworzenia
- dla sprzedawców żywności na każdym etapie jej dystrybucji - urządzenie daje możliwość oceny kupowanych i sprzedawanych produktów co realnie przekłada się na ich cenę
Warzywa i owoce do testów kupowaliśmy głównie w hipermarketach i dużych
sieciach handlowych obecnych na terenie całej Polski oraz na osiedlowym bazarze
(czyli w miejscach, w których zazwyczaj wy też robicie zakupy) a także na
targach z ekologiczną żywnością. W tym miejscu musimy podkreślić, że nie
natrafiliśmy na przenawożone warzywa lub owoce posiadające ekologiczne
certyfikaty. Znacznie gorzej było na osiedlowym bazarze gdzie zakupy okazały
się być loterią. Niestety to właśnie tu najczęściej trafialiśmy na warzywa o
bardzo wysokiej zawartości azotanów (znacznie częściej niż po zakupach w dużych
sieciach handlowych). Zasadniczo nie powinno to budzić wielkiego zaskoczenia -
drobni sprzedawcy nie mają funduszy na badanie kupowanych w hurcie produktów. GREENTEST
okazał się być urządzeniem bardzo przydatnym w wyborze sprzedawcy, u którego
robimy teraz zakupy.
Jest zima, nie zdziwiło nas
więc wysokie stężenie azotanów w truskawkach, rzodkiewce i sałacie. Przecież to
nie sezon na nie. Gorzej, że często przenawożone okazywały się być warzywa
korzeniowe, na które teoretycznie sezon trwa i których sporo kupujemy o tej
porze roku. Duże stężenie azotanów rejestrowaliśmy w marchewce, burakach,
ziemniakach i to niezależnie od tego czy kupiliśmy je na osiedlowym bazarze czy
w dużej sieci handlowej. Przy przemysłowej produkcji żywności wielu rolników
niestety nadmiernie nawozi swoje uprawy dla uzyskania dorodniejszych i większych
plonów. Pozytywnym zaskoczeniem była dla nas niska zawartość azotanów w
badanych przez nas pomidorach i ogórkach szklarniowych niezależnie od tego
gdzie je kupiliśmy.
POWTARZALNOŚĆ WYNIKÓW BADAŃ
Wyniki przeprowadzonych przez nas badań urządzeniem GREENTEST na zawartości azotanów powtarzały się (były porównywalne, na tym samym poziomie) dla rzodkiewek z tego samego pęczka, dla truskawek z tego samego opakowania, dla bananów z tej samej kiści, dla kilku marchewek zakupionych jednorazowo u jednego sprzedawcy, dla ziemniaków z tego samego worka, dla pomidorów z jednej kiści itd.
Różnice (często znaczące) w wynikach badań pojawiały się natomiast podczas sprawdzania zawartości azotanów w warzywach i owocach pochodzących z różnych źródeł.
Stanowi to dla nas potwierdzenie sprawności testowanego urządzenia.
POLECAMY URZĄDZENIE GREENTEST!
Pomoże wam ono naprawdę zdrowo się odżywiać.
Więcej informacji oraz certyfikaty potwierdzające wiarygodność urządzenia znajdziecie na stronie GREENTEST.PL
Nie zdawałam sobie sprawy że takie urządzenie istnieje, a bardzo ciekawe jest, chociaż w dzisiejszych czasach czasem lepiej nie wiedzieć jaką chemie się je :c
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie na bloga the-sweetest-kitchen.blogspot.com
Pozdrawiam,
Karolina
Zdecydowanie warto zwracać uwagę na to co się je. Zdrowa żywność to podstawa. A więc zobaczcie sobie tutaj https://krukam.pl/ jakie pyszności można kupić i to naturalne.
OdpowiedzUsuń