FOOD FOR CHANGE CHALLENGE - GŁOS Z KRAKOWA
FOOD FOR CHANGE CHALLENGE
Organizacja
Slow Food International rzuciła wyzwanie, a my je podjęliśmy. Opowiemy wam dzisiaj dlaczego ten projekt jest dla nas ważny, na czym polega, co nas skłoniło do jego podjęcia i czy był dla nas wielką zmianą stylu życia.
Przez tydzień, w dniach od 16 do 22 października:
1. Wykorzystujemy w naszej kuchni tylko lokalne, sezonowe produkty. Kupujemy je na lokalnych bazarach, w lokalnych sklepach rodzinnych lub bezpośrednio u lokalnych
rolników i producentów żywności.
2. Nie jemy mięsa i jego przetworów.
3. Żyjemy zgodnie z ideą zero waste, a w szczególności nie marnujemy żywności.
3. Żyjemy zgodnie z ideą zero waste, a w szczególności nie marnujemy żywności.
Jaki jest cel tego
wyzwania?
To wyzwanie ma nam uświadomić, że każde
nasze zachowanie i przyzwyczajenie oddziałuje na środowisko naturalne.
Nasze codzienne, zwyczajne wybory konsumenckie mają ogromny wpływ na klimat. To
one tworzą globalny popyt na produkty, a każdy spożywany przez nas produkt
wiąże się z emisją do atmosfery określonej ilości dwutlenku węgla. Szacuje się, że teraz produkty spożywcze przemierzają średnio 1200 km zanim trafią na nasz talerz. Zmieniając nasz styl życia możemy wymiernie wpływać na ograniczenie narastania efektu cieplarnianego. Tak jak każda podróż zaczyna się od jednego kroku, tak niewielka zmiana naszych nawyków będzie miała wpływ na przyszłość naszej planety.
Co
właściwie może dać zmiana stylu życia na tydzień?
FOOD FOR CHANGE CHALLENGE trwa zaledwie tydzień. To pozornie niewiele, ale to jednak wystarczająco długi czas by zastanowić się
nad swoimi przyzwyczajeniami i zrozumieć jakie są ich globalne skutki. To też
dużo czasu na poszerzenie swojej wiedzy w tym zakresie i na szukanie informacji. To w końcu
dużo czasu na rozejrzenie się wokół siebie, na poznanie lokalnego rynku żywności, na
odnalezienie producentów zdrowej, dobrej żywności w naszej okolicy. I w końcu to też wystarczająco dużo czasu na odkrycie jak smaczna jest
wegetariańska kuchnia, jak wiele ma mam do zaoferowania, jak jest różnorodna, bogata i pełna smaku. Takie odkrycia procentują; sprawiają że dostrzegamy
sens i widzimy możliwość dokonania zmian swojego stylu życia w dłuższym okresie
czasu i przekonujemy się, że te zmiany możemy z powodzeniem i bez
wielkiego trudu wprowadzić. To co wydawało się nam kiedyś przykrym ograniczeniem
czy wyrzeczeniem w praktyce okazuje się być przyjemnością.
JEMY LOKALNIE I SEZONOWO
Wyzwanie FOD FOR CHANGE zobowiązuje nas do przygotowywania posiłków z lokalnych produktów. Nie jest to dla nas wielka zmiana stylu życia. Na co dzień odwiedzamy
pobliskie sklepy i place targowe w naszym mieście, na które produkty dostarczają lokalni producenci żywności. Mieszkańcy Krakowa dobrze znają te miejsca. To na przykład Targ Pietruszkowy działający pod Koroną, plac targowy Stary Kleparz, Plac Imbramowski, czy też małe osiedlowe bazary. Robimy również zakupy za pośrednictwem platformy internetowej łączącej klientów z lokalnymi producentami tradycyjnej, ekologicznej żywności. Ma to dla nas głęboki sens, bo wiemy, że kupując to co lokalne:
1. Nie marnujemy szans na rozwój regionu, wspieramy lokalny rozwój, dajemy
lokalnym przedsiębiorcom szansę na powodzenie w biznesie i rozwój ich działalności (a to zawsze procentuje).
2. Nie marnujemy zasobów naturalnych
Odległość
jaką pokonuje żywność aby dotrzeć na nasze talerze mierzy się w
ŻYWNOŚCIOKILOMETRACH [ang. food miles]. Ich liczba stale rośnie. Artykuły
spożywcze przemierzają coraz większe odległości zanim trafią na półki
hipermarketów. Dzięki zaawansowanej technologii możemy ulubione produkty
kupować przez cały rok. Nawet najbardziej nietrwałe z nich docierają do nas
świeże, mimo że przebyły bardzo długą drogę. W przypadku produktów lub półproduktów
sprowadzanych z dalszych zakątków świata, jak Azja, Ameryka Południowa czy
Afryka, odległości te wydłużają się do kilkudziesięciu tysięcy km. Więcej
kilometrów znaczy więcej spalanej benzyny i innych paliw. Płacimy jednak za to
wysoką cenę. Płacimy teraz i będziemy płacić w przyszłości. Przewożenie
owoców i warzyw wymaga często ich chłodzenia lub mrożenia, a użycie systemów
chłodzących dodatkowo powoduje wzrost zużycia energii. Nietrwałość niektórych
produktów wymusza ponadto niezwykle szybki transport i korzystanie z linii
lotniczych co powoduje dalszy wzrost zużycia energii i zasobów naturalnych
niezbędnych do jej wytworzenia. Długi transport to również wzrost ilości
opakowań. Ich wyprodukowanie wiąże się również z wielkim zużyciem energii i zasobów
naturalnych oraz ze wzrostem góry śmieci na wysypiskach, a nie zapominajmy o
tym, że wiele opakowań to nie ulegający biodegradacji plastik.
Wzmożony
transport żywności wiąże się z emisją do atmosfery dwutlenku węgla oraz innych
zanieczyszczeń, co przyczynia się do powstawania efektu cieplarnianego i w jego
konsekwencji do zmian w klimacie.
W
takim wypadku ilość energii niezbędnej do transportu żywności znacznie
przekracza ilość energii jaką organizm czerpie z posiłku. Z punktu widzenia
ekologii nie jest to rachunek korzystny.
Gdy
ktoś mnie pyta zimą jak przechowywać pomidory, to z przekorą odpowiadam,
że najlepiej w słoiku w formie przecieru lub soku czy suszone i zamarynowane w
oleju, przygotowane tak pod koniec lata, bo zimą w naszej strefie klimatycznej
z oczywistych powodów nie mogą rosnąć w ogrodzie, a świeżość zachowują na
krótko. Pomidory, papryki, ogórki czy inne warzywa hodowane są oczywiście przez
cały rok w ogrzewanych gazem ziemnym szklarniach na wełnie mineralnej, w
sztucznym oświetleniu imitującym światło dzienne. Przy tej metodzie produkcji
dają oczywiście wielkie zbiory, ale okupione jest to zużyciem ogromnej ilości
energii.
Wzmożony
transport żywności oraz szklarniowa hodowla warzyw wiąże się z emisją do
atmosfery dwutlenku węgla oraz innych zanieczyszczeń, co przyczynia się do
powstawania efektu cieplarnianego i w jego konsekwencji do zmian w klimacie.
3. Nie marnujemy zdrowia, bo lokalne = świeże
Aby żywność nie uległa
zepsuciu w czasie transportu wykorzystuje się środki chemiczne i konserwanty. Kupując lokalnie unikamy spożywania ich w nadmiarze.
Kupując lokalne produkty wpływamy na zachowanie upraw lokalnych, rodzimych gatunków roślin i nie zastępowanie ich monokulturowymi uprawami przemysłowymi, a co za tym idzie przeciwdziałamy postępującej degradacji środowiska naturalnego, spadku różnorodności biologicznej i wpływamy na zachowanie równowagi lokalnych ekosystemów.
5. Wzbogacamy, urozmaicamy swoją dietę
Poznajemy wiele produktów spożywczych, których nie można kupić w wielkich sieciach handlowych, a to z natury swojej jest bezcennym doświadczeniem. Mamy szansę poznać lokalną kuchnię oraz lokalną kulturę.
6. Kupując sezonowe produkty jemy to co najsmaczniejsze i najzdrowsze, bo takie są właśnie warzywa i owoce w ich naturalnym sezonie (okresie gdy dojrzewają w naszym
klimacie). W sezonowych produktach ukryta jest cała magia smaków z dzieciństwa. Cóż
z tego, że niemal przez cały rok możemy kupić prawie wszystkie warzywa i owoce
skoro przez to przestają nam smakować wyjątkowo. Cały czar pryska. Dziecięca
niecierpliwość z jaką czeka się na pierwsze truskawki czy młode ziemniaki z
pewnością nie warta jest zamiany na uczucie spowszednienia tymi produktami. A
ono pojawia się nieuchronnie, gdy świeże sezonowe produkty zamieniamy na
hydroponiczne dostępne przez cały rok.
7. Wspieramy lokalne
inicjatywy, producentów lokalnej żywności oraz lokalny handel
żywnością ekologiczną. Przykładem takiej inicjatywy może być platforma internetowa Lokalny Rolnik, która łączy osoby pragnące zdrowo się odżywiać z wytwórcami ekologicznej
i tradycyjnej żywności; łączy klientów z lokalnymi producentami. Dzięki
niej łatwo i wygodnie można kupić od lokalnych dostawców zdrowe jedzenie bez
chemii i konserwantów. Pośrednicy w handlu zostali tu maksymalnie
wyeliminowani. W ten sposób producenci żywności dostają więcej pieniędzy, a klienci
tańszy i lepszy towar. Lepszy, bo bardziej świeży, solidniejszy i lepiej
dopasowany do ich oczekiwań. Większa solidność naturalnie wynika tu z braku
anonimowości. Krótkie kanały dystrybucji zwiększają interakcje między
konsumentami i producentami oraz ich wiedzę o drugiej stronie i wzajemne
zrozumienie. Bliskie kontakty klient-producent pozwalają na budowanie stosunków
opartych na zaufaniu i lepszym wzajemnym zrozumieniu.
8. Dzielimy się z wami przepisami na dania z wykorzystaniem produktów regionalnych, lokalnych i tradycyjnych i to nie tylko na blogu. Jesteśmy współautorami książki "MAŁOPOLSKA DO
ZJEDZENIA" wydanej pod koniec 2016 roku przez
Województwo Małopolskie według pomysłu Departamentu Marki Małopolska Urzędu
Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego. Jest to wydawnictwo w pełni
poświęcone małopolskiej, regionalnej kuchni. Odnajdziecie w nim 37 przepisów
kulinarnych bazujących na tradycyjnych produktach z naszego regionu.
Jesteśmy również autorami tradycyjnych wigilijnych przepisów kulinarnych i zdjęć w książce "MAŁOPOLSKA NA GWIZDKĘ" wydanej w 2015 roku przez Departament Turystyki, Sportu i Promocji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.
***
BEZ
MIĘSA
Przyjmując
na tydzień wyzwanie FOOD FOR CHANGE zrezygnowaliśmy całkowicie z jedzenia mięsa
i jego przetworów. To najtrudniejsza dla nas część wyzwania, bo choć nasza
rodzina od długiego już czasu ograniczyła spożycie mięsa, to jednak nie
jesteśmy wegetarianami i mięso lubimy. Mamy jednak świadomość jak wielką rolę
odgrywa przemysłowa hodowla zwierząt w powstawaniu globalnego ociepleniu i
degradacji środowiska naturalnego. Nie rzecz w tym abyście z dnia na dzień stali się nagle wegetarianami. To decyzja do której trzeba dojrzeć. Warto jednak postawić sobie jako cel ograniczenie jedzenia mięsa na stałe. My rezygnujemy z niego 3 razy w tygodniu. Naszym celem są 4 dni.
Nie
zatrzymamy globalnego ocieplenia bez zmiany naszej diety. Hodowla
zwierząt wpływa na postępującą degradację naszych zasobów naturalnych
(powietrza, wody i gleby).
W
skali globalnej odsetek emisji gazów cieplarnianych pochodzących z hodowli
zwierząt jest wyższy niż ten pochodzący z transportu (niż wytwarzany przez
wszystkie samochody, ciężarówki, pociągi, statki i samoloty razem wzięte).
Hodowla zwierząt odpowiada za 18% emisji antropogenicznych gazów
cieplarnianych, a transport za 13%. Rajendra Pachauri, przewodniczący IPCC
(Interngovernmental Panel on Climate Change), który otrzymał Nagrodę Nobla wraz
z Alem Gore’m, twierdzi, że owych 18% jest prawdopodobnie wartością zaniżoną.
To bardzo niewygodna prawda. Ludzie nie chcą zrezygnować z tego co lubią, a
mięso, jaja i nabiał lubią wyjątkowo.
JAKI JEST WPŁYW HODOWLI ZWIERZĄT NA ŚRODOWISKO I POWSTAWANIE EFEKTU CIEPLARNIANEGO?
1. EMISJA GAZÓW CIEPLARNIANYCH
* POWSTAJE METAN
* POWSTAJE METAN
Jest
on wytwarzany przez krowy w wielkich ilości w procesie trawienia. Jakby
to ująć bez zbędnej delikatności? Chodzi tu po prostu o krowie bąki. Metan z hodowli jest znacznie bardziej szkodliwy niż CO2 z transportu. Jest jednym z najsilniejszych gazów cieplarnianych (to gaz mający 20-krotnie większy wpływ na efekt cieplarniany niż dwutlenek węgla). Jego wpływ na
atmosferę wynika ze zdolności tego gazu do zatrzymywania w niej ciepła. Stanowi
kilka procent całości naszych emisji gazów cieplarnianych. Największa
część związanych z hodowlą bydła emisji gazów cieplarnianych pochodzi z
wylesiania.
Emisja metanu na poziomie 18 mln ton rocznie pochodzi z rozkładu gnojowicy, czyli płynnej mieszaniny odchodów
zwierząt przechowywanej w specjalnych zbiornikach i wykorzystywanej do
nawożenia pól. Szczególnie duże są emisje z użyźnianych nawozem
naturalnym, obficie nawadnianych ryżowisk.
* POWSTAJE TLENEK AZOTU
* POWSTAJE TLENEK AZOTU
Uwalnia się do atmosfery z nawozów sztucznych (niezbędnych do produkcji paszy dla zwierząt) oraz na skutek przechowywania i wykorzystania gnojowicy. To gaz,
którego wpływ na efekt cieplarniany jest 150 razy silniejszy niż CO2.
2. INTENSYWNE WYLESIANIE
Z
powodu hodowli zwierząt niszczone są lasy deszczowe będące płucami
naszej planety. Absorbują one CO2 i produkują tlen. 4050 m2 lasu deszczowego
jest niszczonych na sekundę głównie z powodu wypasania bydła i
uprawiania paszy dla niego. Oznacza to likwidację potężnych rezerwuarów węgla, jakimi są lasy i
zastąpienie ich dużo mniej pojemnymi pod tym względem terenami
rolniczymi. FAO szacuje, że w efekcie wylesiania do atmosfery emitowane
jest nawet 2,4 mld ton CO2 rocznie. Jest to największa pozycja w bilansie nie tylko emisji samego CO2 z hodowli zwierząt, ale też całości emisji gazów cieplarnianych z hodowli.
Szacuje się, że z tego powodu każdego dnia ginie blisko 100 gatunków roślin, zwierząt, owadów. Choć nie każda wycinka lasów deszczowych jest związana z produkcją mięsa, to jednak lasy Amazonii są karczowane i wypalane przede wszystkim pod uprawę soi (wykorzystywanej do produkcji pasz) lub przeznaczane pod wypas bydła (70% obszaru powstałego w wyniku karczowania to pastwiska).
Pod uprawę palm
olejowych wycięto 10.000.000 hektarów lasów deszczowych (to nagłaśniano) jednak wypasanie
bydła i uprawa paszy dla niego doprowadziła do wycięcia 56.000.000
hektarów lasów tropikalnych (tego się już jednak nie nagłaśnia).
3. WIELKIE ZUŻYCIE WODY
Do
produkcji mięsa i nabiału zużywa się niesamowicie wielkie ilości wody.
Nie chodzi tylko o wodę, którą wypija zwierze. Spójrzcie na problem
szerzej. Do rachunku należy doliczyć wodę niezbędną do wyprodukowania
paszy (zbóż, ziaren) którymi żywi się zwierzęta. Cała woda zawarta w
ziarnie, które zjadają zwierzęta jest uważana za składowa końcowego
produktu.
Aby
wyprodukować 1 kg mięsa potrzeba średnio 20.000 litrów wody (produkcja 1
kg wołowiny pochłania według różnych szacunków od 40.000 do nawet
50.000 litrów wody!) Ale tego nam się nie mówi w kontekście oszczędzania wody.
4. ZANIECZYSZCZENIE WÓD LĄDOWYCH, MÓRZ I OCEANÓW
Produkcja zwierzęca jest jedną z głównych przyczyn zanieczyszczenia
wód azotem i fosforem, przyczynia się do zanieczyszczeń wywołanych pestycydami oraz antybiotykami. Stan oceanów zależy od hodowli zwierząt na ladzie. I o tym często zapominamy.
Tylko
w USA powstaje 53000 kg odchodów zwierząt gospodarskich na sekundę! To
gigantyczna kupa gówna! Odchody zwierząt hodowlanych 130 razy
przewyższają odchody całej populacji ludzi. Zanieczyszczenia z odchodów
zwierząt hodowlanych spływają rzekami do mórz i oceanów. Hodowla
zwierząt na ladzie spowodowała powstanie 500 skażonych azotem martwych
stref w oceanach na całym świecie. To oznacza ponad 245000 km2 obszarów
całkowicie pozbawionych życia.
Do
tego dochodzi problem przełowienia. Największe gatunki ryb są niemal
wymarłe. Wiele gatunków ryb jest zagrożonych wyginięciem. 3/4 łowisk
albo jest w pełni wykorzystane albo nadmiernie eksploatowane. Połowy
niszczą nie tylko poszczególne gatunki ryb ale także prowadzą do
załamania całej równowagi ekosystemu i niszczą siedliska ryb. Termin
"zrównoważone rybołówstwo" poprawia nam samopoczucie, ale nie ratuje
ekosystemów mórz i oceanów.
5. PUSTYNNIENIE
Na skutek hodowli zwierząt wielkie tereny ulegają pustynnieniu. Prawie 1/3 naszej planety zmienia się w pustynie w dużej mierze na skutek wypasu bydła. Wykarczowane
pod uprawę soi na paszę lub wypas bydła tereny wyjaławiają się,
stepowieją i wysychają. Ten proces następuje już po 2-3 latach
intensywnej eksploatacji terenu. Pustynnienie obszarów trawiastych oznacza, że przestają one pełnić rolę
magazynu, w którym rośliny odkładają zapasy węgla (odpowiada to emisjom
rzędu 100 mln. ton CO2 rocznie).
Na skutek pustynnienia powstają lawiny błotne i podtopienia.
Intensywne opady deszczu powodują nagromadzenie wody, która w naturalny
sposób jest zatrzymywana i wchłaniana przez drzewa i roślinność. W
przypadku terenów wyjałowionych, woda nie jest pochłaniana, lecz
spiętrza się powodując, często tragiczne w skutkach, lawiny błotne i
podtopienia (przykład - Haiti).
Masowa hodowla zwierząt przyczynia się do erozji gleby. Około
60% wymywanej gleby trafia do rzek, strumieni i jezior, podwyższając
zagrożenie powodziami i zanieczyszczając je nawozami i pestycydami.
6. ZUŻYCIE ENERGII
Przemysłowa produkcja mięsa pochłania ogromne ilości energii pochodzącej
z paliw kopalnych. Chodzi tu m.in. o ropę naftową do napędzania maszyn
rolniczych, a także energię zużywaną w rzeźniach i przetwórniach mięsa.
Wyprodukowanie jednej kalorii proteiny zwierzęcej wymaga
jedenastokrotnie większego zużycia paliw kopalnych niż wyprodukowanie
jednej kalorii proteiny pochodzenia roślinnego.
Kolejną pozycją na liście emisji CO2 jest wymagająca użycia nawozów sztucznych produkcja paszy. FAO szacuje, że związane z tym emisje CO2 są rzędu 40 mln ton CO2 (wytwarzanie nawozów jest niezwykle energochłonnym procesem).
7. WYMIERANIE INNYCH GATUNKÓW ZWIERZĄT
10 000 lat temu ludzie stanowili 1 %, a dzikie zwierzęta 99% biomasy (a 10 000 lat to w życiu planety niewiele!)
Obecnie my ludzie i nasze zwierzęta hodowlane stanowimy 98 % biomasy, a dzikie zwierzęta zaledwie 2%
Według ONZ przemysłowa hodowla zwierząt przyczynia się w znacznej mierze do zaniku bioróżnorodności.
Zagarnęliśmy dla siebie zasoby planety. Na skutek czego wymierają dzikie gatunki zwierząt.
8. KWAŚNE DESZCZE
Zwierzęta hodowlane produkują prawie dwie trzecie amoniaku
przyczyniającego się w znacznej mierze do powstawania kwaśnych deszczów i
zakwaszania ekosystemów.
ZRÓWNOWAŻONA PRODUKCJA MIĘSA, NABIAŁU I JAJ NIESTETY NIE JEST ROZWIĄZANIEM PROBLEMU
Zrównoważona
produkcja mięsa i nabiału nie jest wstanie wykarmić całej populacji
ludzi. To nie jest możliwe. Nie ma tyle pastwisk by wykarmić zwierzęta
trawą. Czas hodowli w zwierząt wydłuża się w przypadku hodowli
zrównoważonej w stosunku do hodowli przemysłowej. Potrzeba około 23
miesięcy chowu dla zwierząt karmionych trawą by osiągnęły wielkość
nadającą się do uboju. W wypadku zwierzą karmionych ziarnem jest to 15
miesięcy. To oznacza 8 miesięcy dłuższy okres wykorzystywania gruntu,
wody, pożywienia oraz tworzenia odchodów, zanieczyszczeń i gazów
cieplarnianych (w tym metanu). W efekcie to jeszcze większa emisja CO2.
To paradoksalnie sprawia, że hodowla krów karmionych trawą na pastwisku
jest mniej zrównoważona niż hodowla przemysłowa.
Produkcja
nabiału niesie za sobą dokładnie te same problemy co przy produkcji
mięsa. Również potrzeba paszy, wody, ziemi; również powstają odchody i
zanieczyszczenia.
***
ZERO WASTE / NIE MARNUJEMY ŻYWNOŚCI
Przyjmując wyzwanie FOOD FOR CHANGE przyjęliśmy zasady dzięki którym:
1. Kupujemy
odpowiedzialnie.
2. Nie wyrzucamy żywności.
3. Kreatywnie wykorzystujemy resztki jedzenia w naszej kuchni (i podsuwamy wam na blogu przepisy na to).
4. Dzielimy
się z innymi jedzeniem jeśli mamy go za dużo.
5. Segregujemy śmieci.
6. Zamieniliśmy plastik na bawełnę i szkło - nie korzystamy z jednorazowych siatek plastikowych czy jednorazowych opakowań plastikowych.
Idea zero waste to dla nas ważny temat. W grudniu 2017 roku byliśmy ambasadorami i wzięliśmy udział w akcji społecznej zainicjowanej i prowadzonej przez Radio Kraków pod hasłem #NieMarnuj... Jedzenia Zdrowia Czasu Pieniędzy...
Zmarnowana
żywność to taka, która została wytworzona w celu konsumpcyjnym, ale nie została
spożyta przez człowieka. Nie zaliczymy tu żywności produkowanej na pasze,
elementy biokomponentów czy bioenergii oraz surowców służących do produkcji
opakowań itp.
! Zauważcie, że wyrzucając jedzenie marnujecie nie tylko produkty spożywcze,
które wylądowały w waszym koszu, ale również wodę, energię, zasoby naturalne,
ludzką pracę i czas niezbędny do jego wytworzenia. Wyrzucone produkty spożywcze
to marnotrawstwo zasobów potrzebnych do wytworzenia, transportu i dystrybucji
żywności.
My Polacy,
jako naród, niestety jesteśmy w europejskiej czołówce pod względem
marnotrawstwa żywności. Zajmujemy niechlubne, piąte miejsce za Wielką Brytanią,
Niemcami, Francją i Holandią. Według danych Banków Żywności marnujemy łącznie w
skali kraju 9 milionów ton żywności. Czas to zmienić.
JAK NIE
MARNOWAĆ ŻYWNOŚCI?
1. Planujemy
zakupy
Zanim
pójdziemy na zakupy zastanawiamy się jakie dania w najbliższych dniach mają
stanąć na naszym stole, planujemy posiłki zabierane do pracy i szkoły,
uwzględniając w tych planach produkty sezonowe i lokalne. Pytamy bliskich na co
mają ochotę, co chcieliby zjeść. Sprawdzamy czym dysponujemy robiąc szybki
przegląd lodówki i szafek kuchennych by nie zmarnować jedzenia które w nich już
jest.
2. Stosujemy
ZASADĘ FIFO (ang. first in – first out)
Produkty
zakupione wcześniej (z krótszą datą ważności ) ustawiamy na przodzie półki w
lodówce lub kuchennej szafce.
3. Robimy listę zakupów
Mając plan
robimy listę zakupów. Dzięki niej
nie marnujesz czasu na częste chodzenie do sklepu i chaotyczne bieganie wśród
sklepowych półek
- nie
marnujemy paliwa na dodatkowe dojazdy do sklepów
- nie
marnujemy jedzenia kupionego w nadmiarze
- oszczędzasz pieniądze robiąc racjonalne zakupy
4. Czytamy etykiety
Robiąc
zakupy czytamy etykiety na produktach sprawdzając ich skład i pochodzenie.
5. Sprawdzamy datę ważności
6. Dokładnie oglądamy kupowane produkty
Przyglądamy
się czy kupowane przez nas produkty są dobrej jakości, nie są zepsute,
uszkodzone itp.
7. Kupujemy z rozwagą, nie ulegamy promocjom
Nie ulegamy
zbyt pochopnie wszelkim obniżkom cenowym – dotyczy to zwłaszcza produktów o
krótkim terminie przydatności do spożycia. Lista zakupów pomaga nam nie ulegać
sztuczkom speców od marketingu.
8. Jesteśmy elastyczni
Każdy plan
można zmienić, byle robić to z głową. Widząc na przykład na placu targowym
wspaniałe, dorodne, świeże marchewki wpadam na pomysł, że tego dnia upieczemy
ciasto marchewkowe zamiast zaplanowanej wcześniej szarlotki i jabłek na ciasto
z naszej listy już nie kupuję.
9. Jesteśmy kreatywni
Gotujemy z
tego co akurat mamy pod ręką. Przepisy kulinarne traktujemy jako bazę
wyjściową, nie trzymamy się ich kurczowo, nie odważamy wszystkiego z aptekarską
dokładnością (ta zasada nie dotyczy pieczenia chleba i ciast – tu zachowanie
podanych w przepisie proporcji składników jest warunkiem osiągnięcia sukcesu).
Na przykład: jeśli w naszej spiżarni leży marchewka, papryka czy cukinia to dodamy je do gulaszu warzywnego nawet jeśli jej nie ma w
przepisie bazowym. Dzięki temu nasza potrawa będzie bogatsza w składniki
odżywcze, nasza kuchnia przestanie być monotonna i nic się nie zmarnuje.
10. PRZECHOWUJEMY
ŻYWNOŚĆ WE WŁAŚCIWY SPOSÓB, tak by nie uległa zepsuciu.
11. Korzystamy z przetworów domowych
Z
owoców, warzyw, grzybów i ziół robiliśmy w naturalnym sezonie ich dojrzewania
marynaty, kiszonki, dżemy, soki, nalewki, przeciery i susze.
Dzięki temu:
- Nie zmarnowaliśmy jedzenia – wykorzystaliśmy nadwyżki, których nie moglibyśmy
przejeść na bieżąco
- Nie marnujemy teraz pieniędzy – kupiliśmy taniej żywność w okresie szczytu sezonu po
najniższych cenach
- Nie marnujemy teraz czasu – jednorazowo poświęcamy go na przygotowanie produktów, po które teraz już tylko sięgamy
- Zapewniliśmy sobie dostęp do ulubionych produktów przez cały rok
NA ZAKOŃCZENIE ZAPROPONUJEMY WAM DWA DANIA WEGETARIAŃSKIE PRZYGOTOWANE Z SEZONOWYCH, LOKALNYCH PRODUKTÓW
PIEROGI Z SUSKĄ SECHLOŃSKA, ORZECHAMI I MIODEM
Prezentujemy wam dziś pyszne, małopolskie pierogi.
Wykorzystaliśmy
do jego przygotowania suskę sechlońską, orzechy z naszego ogrodu i niezwykle aromatyczny sądecki miód spadziowy.
CIASTO:
składniki:
* 400 g maki
* 1 jajko
* 1 szklanka gorącej wody
* 1/2 łyżeczka soli wielickiej
* 1 łyżka roztopionego masła
wykonanie:
* 1 jajko
* 1 szklanka gorącej wody
* 1/2 łyżeczka soli wielickiej
* 1 łyżka roztopionego masła
wykonanie:
Do miski wsypujemy mąkę, sól,
wlewamy roztopione masło i gorącą wodę, dodajemy rozmącone jajko, mieszamy i
zagniatamy elastyczne, gładkie ciasto. Przykrywamy je ściereczką bawełniana i
odstawiamy na około 10 minut by „odpoczęło”.
dodatki:
* masło do polania pierogów
NADZIENIE:
składniki:
składniki:
* 250 g suski sechlońskiej bez
pestek
* 1 szklanka obranych orzechów włoskich
* 5 łyżek miodu spadziowego
* 1 szklanka obranych orzechów włoskich
* 5 łyżek miodu spadziowego
wykonanie:
Orzechy wsypujemy na suchą,
gorącą patelnię; prażymy 3-4 minut często mieszając. Zsypujemy je na deskę do
krojenia i siekamy drobno (można je rozdrobnić w malakserze).
Suskę sechlońską
płuczemy, zalewamy na kilka minut ciepłą woda, odcedzamy, drobno siekamy.
Suskę,
orzechy i miód dokładnie mieszamy.
Ciasto rozwałkowujemy na podsypanej mąką
stolnicy. Wycinamy z niego szklanką krążki. Na każdy z nich nakładamy farsz i
dokładnie zlepiamy brzegi pierogów. Pierogi wrzucamy partiami na wrzącą, lekko
osoloną wodę, gotujemy 2 minuty od momentu aż wypłyną na wierzch; łyżką
cedzakową przekładamy je na talerz i podajemy polane roztopionym masłem.
DYNIA<PĘCZAK<CIECIERZYCA<MARCHEWKA<BURAKI<JARMUŻ
Na naszym talerzy ląduje tętniąca kolorami paleta jesiennych smaków i aromatów.
Ciecierzyca
Dzień wcześniej ciecierzycę
dokładnie płuczemy, zalewamy zimną wodą i dosypujemy do niej 1 łyżeczkę sody
oczyszczonej (1 szklankę ciecierzycy zalewamy co najmniej 2 szklankami
wody) i pozostawiamy do namoczenia na kilkanaście godzin (12 - 15 ).
Namoczoną
ciecierzycę odcedzamy i zalewamy dużą ilością świeżej wody, ponownie
dodajemy 1 łyżeczkę sody oczyszczonej i gotujemy przez 40 - 60 minut -
w praktyce do momentu aż zmięknie: musi być wewnątrz miękka, nie może
być biała i sucha. WODY DO GOTOWANIA CIECIERZYCY NIE SOLIMY ! Sól
dodajemy dopiero do potraw, które z ciecierzycy przyrządzamy.
Buraki
Buraki myjemy, gotujemy lub pieczemy.
Przygotowujemy marynatę: do garnka wlewamy 1 szklankę wody, dodajemy 1/4 szklanki octu jabłkowego, 2 łyżki cukru, 1/4 łyżeczki soli, 2 listki laurowe i całość zagotowujemy.
Ugotowane (lub upieczone) buraki obieramy ze skórki, kroimy w cienkie plasterki i wrzucamy do gotującej się marynaty. Przykrywamy pokrywką, doprowadzamy do wrzenia, studzimy nie zdejmując pokrywki z garnka.
Pęczak
Gotujemy "na sypko" kaszę pęczak. Opłukaną kaszę zalewamy zimną woda w stosunku 1:3 i gotujemy na małym ogniu pod przykryciem około 25 minut (do odparowania wody).
Dynia
Dynię kroimy na kawałki, obieramy ze skóry, wycinamy z niej gniazda nasienne i wkładamy do naczynia żaroodpornego. Tak przygotowane kawałki dyni skrapiamy olejem rzepakowym, oprószamy solą i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C. Pieczemy 15 minut.
Marynujemy marchewki
Marchewki obieramy i przy użyciu obieraczki do warzyw kroimy je wzdłuż w cieniutkie paski.
Paski marchewki wkładamy minimum na 2 godziny do marynaty przygotowanej z oleju, octu winnego, szczypty soli i pieprzu.
Jarmuż
Zielone listki jarmużu dokładnie myjemy i odrywamy od twardych łodyżek. Wrzucamy je na rozgrzaną patelnię skropioną olejem i smażymy przez 2 do 3 minut stale mieszając. Solimy przed podaniem.
U mnie w domu od dziecka korzystało się z produktów, na które akurat był sezon
OdpowiedzUsuńKiedyś tak było w każdym domu. Teraz dostępność niemal przez cały rok wszystkich warzyw i owoców sprawia, że paradoksalnie jest to trudniejsze. Czasem patrząc na sklepowe półki trudno wyczuć na co jest teraz naturalny sezon.
Usuńciekawa sprawa, ale wiadomo, latem łatwiej o świeże sezonowe produkty
OdpowiedzUsuńKażda pora roku ma swoje sezonowe produkty, ale oczywiście latem jest dostępnych najwięcej gatunków świeżych owoców i warzyw.
UsuńWedług mnie najwięcej jest na jesień.
OdpowiedzUsuńNajlepiej to zostać weganem i mieć wszystko w nosie
OdpowiedzUsuńTylko, że nie wolno jeść sera :<
OdpowiedzUsuńWidzę same smakołyki a jak dania są jeszcze takie zdrowe i wartościowe aż ślinka cieknie, pewnie każdy chciałby spróbować.
OdpowiedzUsuń