WENECJA CZĘŚĆ I - BYĆ ODPOWIEDZIALNYM TURYSTĄ
Wenecja
to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych miast na świecie. Jest absolutnie
niepowtarzalne i cudowne. Tu każdy budynek, most czy schody są zabytkiem,
pomnikiem historii i jednocześnie dowodem niezwykłego kunsztu i umiejętności jego
budowniczych i architektów To świadectwo ogromu możliwości ludzkiego umysłu.
Powstała dzięki unikatowym technologiom. W 1987 Laguna Wenecka została wpisana na listę
światowego dziedzictwa UNESCO.
Wenecja
to miasto, które powoli znika. Ten proces wydaje się dziś nieuchronny i
zachodzi w wielu wymiarach. Miasto znika pod względem społecznym. Opuszczają go rodowici
mieszkańcy Wenecji, dla których życie tu stało się nieznośne ze względu na
olbrzymi, wciąż rosnący napływ turystów (przyjeżdża tu nawet 55 tysięcy osób
dziennie) oraz wysokie ceny i koszty życia. Populacja miasta spadła poniżej 60 tysięcy mieszkańców, a jeszcze w latach 50-tych XX wieku miasto
zamieszkiwało około 300 tysięcy osób. Żadne miasto nie ucierpiało w podobnym
stopniu w wyniku rozwoju turystyki. Aby temu zapobiec władze miasta planują
ograniczenie ilości turystów w Wenecji na przykład poprzez monitorowanie ich liczby
i limit ilości osób które mogą wejść na plac św. Marka. "Zobowiązaliśmy
się do tego przed UNESCO, ale przede wszystkim wobec mieszkańców" -
zapewnił Luigi Brugnaro, burmistrz Wenecji.
Wenecja
znika również w sposób bardziej dosłowny. Woda, która zapewniła kiedyś Wenecjanom
chwałę i bogactwo zwróciła się teraz przeciwko nim. Jak przewidują morscy i klimatyczni eksperci
Wenecja może zostać w przyszłości (w ciągu 100 lat, a może wcześniej) zalana
przez morze. I ten scenariusz, mimo podjęcia wielu działań na rzecz ratowania
miasta np. projektu MOSE (czyli budowy unikatowego układu, zapór które mają
powstrzymać zalewanie miasta) niestety coraz bardziej wydaje się prawdopodobny.
BYĆ ŚWIADOMYM I ODPOWIEDZIALNYM TURYSTĄ
Miasto to za każdym razem zachwyca nas na nowo, wciąż lubimy się w nim zagubić, chodzić bez celu labiryntem uliczek i chłonąć jego atmosferę. Pragniemy pokazać naszym synom wszystkie uroki Wenecji, jej niepowtarzalny klimat, romantyzm, architekturę, sztukę i zajadać przysmaki tutejszej kuchni; wciąż chcemy tu wracać. I właśnie z tego powodu staramy się być świadomymi turystami. Spytacie co to właściwie oznacza. Podróżować możemy nie tylko w różne miejsca, ale także w różny sposób. Chcemy poznać świat jednocześnie ograniczając do minimum nasz negatywny wpływu na środowisko naturalne, na lokalną tradycję i kulturę oraz na zabytki architektury, co w wypadku Wenecji ma wyjątkowo duże znaczenie.
Miasto to za każdym razem zachwyca nas na nowo, wciąż lubimy się w nim zagubić, chodzić bez celu labiryntem uliczek i chłonąć jego atmosferę. Pragniemy pokazać naszym synom wszystkie uroki Wenecji, jej niepowtarzalny klimat, romantyzm, architekturę, sztukę i zajadać przysmaki tutejszej kuchni; wciąż chcemy tu wracać. I właśnie z tego powodu staramy się być świadomymi turystami. Spytacie co to właściwie oznacza. Podróżować możemy nie tylko w różne miejsca, ale także w różny sposób. Chcemy poznać świat jednocześnie ograniczając do minimum nasz negatywny wpływu na środowisko naturalne, na lokalną tradycję i kulturę oraz na zabytki architektury, co w wypadku Wenecji ma wyjątkowo duże znaczenie.
Planujemy
właśnie po raz kolejny odwiedzić Wenecję. Uważnie przeglądamy wycieczki z Itaką.
Aby
zrozumieć jak ważna jest postawa turystów dla zachowania Wenecji dla przyszłych
pokoleń musicie wiedzieć jak Wenecja powstała, co jej dziś zagraża i jaki wpływ
mamy na to my sami, zarówno jako turyści odwiedzający to miejsce, jak i jako
konsumenci generujący globalny popyt na produkty i usługi oraz obywatele
współtworzący prawo nie tylko we własnym kraju, ale również prawo
międzynarodowe. Każde nasze działanie, każda decyzja konsumencka mają wpływ na
świat w którym żyjemy dziś i w którym będą żyły nasze dzieci jutro. Nasz świat
to system wzajemnych powiązań. Przyczyniając się do powstawania globalnego
ocieplenia mamy również swój wkład w proces zalewania Wenecji. Od nas więc też
zależy czy znajdzie się ona na dnie morza niczym mityczna Atlantyda.
Historia
Wenecji rozpoczęła się ponad 1000 lat temu. Mieszkańcy nadmorskich terenów
leżących na szlaku przemarszu hord Wizygotów, Hunów i Ostrogotów uciekali na
bezpieczne, trudno dostępne wyspy laguny górnego Adriatyku. Rok 451 uznaje się
za datę pierwszego osiedlenia na wyspie Rialto. Lagunę Wenecką mającą 50 km długości
i 10 szerokości tworzyły słonawe wody, piaski i błota. To nie były przyjazne tereny
dla człowieka, ale za to doskonały, naturalny systemem obronny. Trudno było po
niej żeglować. Tylko autochtoni znali układ kanałów. Mury obronne stały się
więc zbędne. Paradoksalnie Wenecjanie, którzy podbili później świat sami byli początkowo
uchodźcami, którzy skryli się na bagnach. Pierwsze domy postawili na
najtrwalszych gruntach laguny z materiałów znalezionych na miejscu. Drewniane
chaty kryła słoma. Zanim powstała Wenecja która dziś nas zachwyca minęło kilkaset
lat. Pierwsi Wenecjanie mieszkali na małych wyspach. Każda z nich tworzyła oddzielną
wioskę budowaną według jednego planu: plac otoczony był domami z kościołem na
środku. Pamiętajcie więc, że liczne
kościoły w Wenecji to dawne centra mikro miast. Z czasem wyspy zaczęto łączyć
mostami. W VII wieku zabrakło jednak miejsca na dalszą rozbudowę. Jedynym
rozwiązaniem stało się tworzenie sztucznych terenów na wodzie. Ich budowa była
jednak niezwykle trudna. Wenecja powstawała na różnych warstwach geologicznych,
o całkiem odmiennej gęstości i stabilności; na podłożu będącym w ciągłym ruchu.
Dno laguny tworzyły osady i muły. Występowały tu liczne prądy wodne. Podłoże znajdowało
się w ciągłym ruchu. Rzeki wciąż nanosiły piasek ze stałego lądu tworząc pewien
rodzaj podłoża odmienny od tego który powstawał w miejscach gdzie rosły trzciny
tworzące glebę torfowa o całkiem odmiennej gęstości. Dziś patrząc na pochyloną
dzwonnicę wiemy że stoi ona na odmiennych warstwach geologicznych o różnej
stabilności.
Stabilizując
grunt budowniczowie sięgnęli po bale drewniane. Wenecja jest w pewnym sensie niczym
odwrócony las. Pod piaskami laguny znajduje się warstwa gliny. Leży ona na
głębokości od 3 do 8 metrów pod powierzchnią wody. Drewniane pale wbijano w nią
tysiącami aby zapewnić stabilność podłoża. Ziemia, muł pomiędzy palami
utwardzały się tworząc sztuczne obszary do zabudowy. Drewno wbijane w muł nie
psuło się. Brak dostępu tlenu doskonale je konserwował. W tych warunkach nie
dosięgały go bakterie i inne mikroorganizmy grożące mu rozkładem. Ulegało
mineralizacji. Stawało się twarde jak kamień. Dzięki temu mogło tak stać
wiekami. Na tak wzmocnionych gruntach powstawały najsłynniejsze budowle
Wenecji. Plac św. Marka i jego dzwonnica spoczywają na 100 tysiącach pali.
Fundamenty mostu Rialto to 12 tysięcy pali. Bazylika di Santa Maria della Salute usytuowana przy Canale Grande stanąła na milionie pali. Ocenia się, że w
piaski laguny wbito 10 milionów drewnianych pali (8 do 10 na 1 m kwadratowy).
To wielka puszcza. Są to przede wszystkim dęby i modrzewie. Wenecjanie nie
szczędzili środków by podłoże mogło udźwignąć ich pałace. Fundamenty stanowiły
połowę kosztów budowy.
Przed
budowniczymi i architektami Wenecji stanęło potrójne wyzwanie. Należało chronić
budowle przed wodą morską, stawiać lekkie konstrukcje na piaszczystym podłożu i
uwzględnić ruchy dna laguny. Architekci weneccy na palach układali pierwsza
warstwę drewnianych płyt. Na nich stawiano kilka warstw cegieł. Kolejną warstwę
tworzył biały kamień sprowadzany z Dalmacji; niezwykle odporny i wodoszczelny.
Zwano go skałą istryjską. Stanowił on pierwszą osłonę przed pływami; zaporę
pomiędzy powietrzem a słoną wodą której nie przepuszczał. Grubość warstwy
kamiennej obliczano w zależności od wysokości pływów, tak by woda nie docierała
do ścian nośnych budowanych z lżejszej cegły.
Przy budowie pałaców obowiązywała zasada trzech pięter. Z powodu
mulistego, niestabilnego podłoża architekci nie mogli projektować domów zbyt
ciężkich, gdyż fundamenty mogłyby się zapaść. Stawiano wiec cienkie kolumny i
duże okna zmniejszając w ten sposób masę budynków. Tak powstał styl koronkowy,
typowy dla weneckiej architektury. Budynki nie mogły być sztywne ze względu na
ciągłe ruchy podłoża i wody. Wenecjanie i na to znaleźli sposób. Cegły murów
łączono wapnem, które zespajało je niczym cement ale pozostawało elastycznym
spoiwem i dawało budynkom możliwość ruchu. Stropy pomiędzy piętrami budowano z
drewna, a więc również z materiału elastycznego. Budynek wenecki musiał na
różne sposoby dostosowywać się do ruchów niestabilnego podłoża. Obecnie budynki
osiadają, ale dotąd żaden pałac się nie zawalił. Budynki zaprojektowano tak, by
wytrzymywały również drgania powstałe w wyniku trzęsień ziemi. Wysokie, łukowe
okna mające 4, a czasem 5 metrów wysokości poruszają się podczas drgań niczym
żagle statków.
Pod
koniec XV wieku odkryto że Wenecji zagraża piasek nieustannie nanoszony przez
rzeki. Osady wypełniały lagunę. Kanały się zatykały. Na płytkich wodach statki
nie mogły pływać, a Wenecja jako imperium handlowe musiała mieć żeglowne wody
dla statków handlowych i okrętów wojennych. Zmieniono więc bieg rzek Sile i Brenta
tak, by ich osady skierować poza lagunę. Jak więc widzicie obecny stan Laguny Weneckiej nie
jest środowiskiem naturalnym, ale jest dziełem człowieka, który przez wieki święcił triumf nad siłami przyrody.
W
roku 1917 ruszyła budowa strefy przemysłowej wokół Wenecji. Powstały fabryki,
rafineria, elektrownia i stocznia. Wiązało się to z procesem osuszania
ogromnych części laguny dla celów przemysłowych, a więc likwidują istniejącego
środowiska wodnego. Drogi i lotniska pochłonęły 1/10 powierzchni laguny. Na
potrzeby tankowców poszerzono wejście do portu Malamocho aż do 900 m. Wykopano również nowy, głęboki i szeroki kanał
na środku laguny. Niczym autostradą woda przemieszcza się teraz w stronę miasta
i mu poważnie zagraża zupełnie inaczej rozlewając się teraz po lagunie. Już nie
przemieszcza się powoli. Naturalne kanały przepływu wody zostały zakłócone
przez powstanie toru przyciągającego prądy morskie. Naturalne środowisko nie
zmienione przez tysiące lat zniszczono w 3 dekady.
Na
potrzeby przemysłu wybudowano również 8 tysięcy nowych studni sięgających do
warstw wodonośnych leżących pod Wenecją. W latach 50 XX wieku wypompowywano z
nich ponad 40 tysięcy m3 wody dziennie. Miało to poważne skutki. Pompowanie
zmniejszyło ciśnienie w warstwach piasku. Spowodowało to zagęszczanie warstw
geologicznych i w efekcie osiadanie gruntu. W ciągu 30 lat Wenecja zapadła się
o 13 cm. 4 listopada 1966 roku gwałtowny przypływ spowodował podniesienie
poziomu wód o 2 metry wywołując wielką powódź. 80 % miasta zostało zalane.
Przez 30 godzin na placu św. Marka było 120 cm wody. Te wydarzenia doprowadziły
do zaprzestania pompowania wody z warstw freatycznych, ale utraconych 13
centymetrów już nie odzyskano.
Wenecji
doszły nowe zagrożenia w postaci ocieplenia się klimatu i idącego za nim
podniesienia się stanu wód w morzach, które do tej pory podniosło poziom wody o
kolejne 10 cm. Woda w kanałach weneckich podniosła się już w sumie o co
najmniej 23 cm. Wydawać by się komuś mogło, że to niewiele, ale te 23 cm
zagrażają w istotny sposób budynkom i dostrzeżecie to na ich murach. Wystarczy
popłynąć którymś z weneckich kanałów. Na murach tuż nad powierzchnią wody widać
zielony pas. Pokazuje on wysokość przypływów i odpływów wody. To nie wielkie
pływy zalewające Wenecję są najgroźniejsze, ale właśnie te codzienne
systematycznie napływające i odpływające masy wody czynią największe szkody.
Obecnie przy każdym przypływie słona woda dochodzi do poziomu muru z cegieł. Środki
ostrożności podjęte przez dawnych architektów i chroniące weneckie pałace przez
setki lat przestały być skuteczne. Kamień z Istrii już nie chroni budynków
przed działaniem morskiej wody. Leżące na nim cegły są przemakalne, a parująca
woda z przypływów morskich pozostawia w nich sól, która krystalizując się zwiększa
swoja objętość 12 krotnie powoli rozsadzając cegły. Słona woda atakuje również spojenia
wapienne. W efekcie cegły wypadają, a konstrukcja murów zostaje osłabiona. W weneckich
kanałach możecie zobaczyć metalowe wzmocnienia budynków. Obecnie 1/3 weneckich
domów jest już uszkodzona i kwalifikuje się do napraw, ale nie zawsze są one
dokonywane gdyż ich koszty spadają na właścicieli.
Codzienne
pływy nie są jedynym problemem. Wielkim
zagrożeniem dla Wenecji są także statki i łodzie motorowe. Wywołują one dodatkowe
fale i przemieszczanie się wody. Ruchy wody wywołane przez śruby łodzi
motorowych są niszczycielskie dla murów. Gdy mur jest uszkodzony, małe fale
atakują podłoże. Woda wnika w szczeliny uszkodzonych cegieł i zagraża
konstrukcji budynków. Zaczyna nawet docierać do ubitej ziemi, czyli fundamentów
sprzed 1000 lat. Z tego powodu tramwaje
wodne w kanałach muszą ograniczyć prędkość do 5 km/h. Do laguny wpływają również
potężne statki wycieczkowe przemieszczając ogromne ilości wody. Ta woda wciska
się w małe kanały tworząc dodatkowe przypływy. W ich wyniku woda nie podnosi
się jednak powoli, w ciągu 6 godzin, jak to się dzieje w związku z naturalnymi
pływami, ale przybiera w ciągu kilku minut czy sekund co silnie szkodzi
fundamentom budynków. Już wkrótce statki wycieczkowe o tonażu powyżej 55
tysięcy ton nie będą mogły cumować na nabrzeżu przy historycznym centrum miasta.
Wenecja
zagrożona jest więc z powodów osiadania gruntów, podnoszenia się poziomu mórz
oraz fal wywoływanych przez statki i łodzie motorowe. Konieczne jest osuszanie
kanałów i wykonanie remontów. W miejsce wapna zostają wstrzykiwane ręcznie
substancje chemiczne, które zabezpieczają mury z cegieł. Kanał nie może być
jednak suchy dłużej niż przez 3 miesiące, bo to mogłoby spowodować osadzanie
się gruntów. Te remonty są bardzo skomplikowane i kosztowne. Miastu brakuje na
to środków finansowych i poszukuje nowych źródeł ich finansowania. Od września
2019 zostanie więc wprowadzona opłata za wjazd do Wenecji. Dotyczyć ona będzie
wszystkich, którzy przyjadą na jeden dzień i nie zatrzymają się w tamtejszych
hotelach i pensjonatach - te bowiem pobierają opłatę pobytową za każdą dobę.
Woda
która zapewniła Wenecjanom chwałę i bogactwo zwróciła się teraz przeciwko nim. Obecnie
1/3 parterów domów nie nadaje się już do zamieszkania. Wilgoć nie dotyka
jedynie fundamentów, ale przenika do posadzek i ścian niszcząc cenne mozaiki, a
nawet marmurowe pomniki wewnątrz budowli. Podnosząca się woda zniszczyła już
setki weneckich zabytków.
Acqua alta
(w wolnym tłumaczeniu: wysoka woda) to zjawisko, które występuje w Wenecji coraz częściej. Dawniej
wysokie fale wezbraniowe zalewały miasto raz na 10 lat. Teraz jest ich 4 lub 5 w ciągu jednego roku. Ma na to wpływ
globalne ocieplenie. Eksperci morscy i klimatyczni przewiduje, że do końca
wieku poziom wody podniesie się o 20 a może nawet 60 cm i Wenecja zostanie
zalana. To już nie jest science
fiction. Ma temu zapobiec projekt MOSE. Włoscy inżynierowie wymyślili
projekt wielkich zapór ograniczających napływ gigantycznych mas wody do laguny.
Projekt MOSE ruszył w 2003 roku. Prace nad nim nadal trwają i wciąż rośnie
liczba jego przeciwników. Z całą pewnością nie rozwiąże on wszystkich problemów
Wenecji, a długotrwałe ograniczenie wymiany wody między laguną a Adriatykiem może
doprowadzić do katastrofy ekologicznej. Projekt MOSE nie zatrzyma procesu
osiadania gruntów i pływów wody wywołanych przez łodzie ani niszczenia
budynków. Przyszłość Wenecji rysuje się więc w czarnych barwach. Wiele zależy
również od nas turystów. Przyjeżdżając
tu wyłącznie na kilka godzin, nie korzystając z tutejszej bazy noclegowej, nie
kupując biletów do muzeów, nie odwiedzając restauracji, kawiarni i barów
ograniczamy oczywiście swoje wydatki, ale jednocześnie nie pozostawiamy środków
na renowację i ratowanie tego cudownego miasta przyczyniając się przy okazji do
jego powolnej zagłady. Sami też wiele tracimy. Rezygnując z tych atrakcji, nie
doświadczając w pełni tego co ma do zaoferowania Wenecja pozbawiamy się wspaniałych
duchowych przeżyć i zapewniamy sobie odczucia w stylu „lizania cukierka przez
szybkę”. Popołudnie spędzone w muzeach będzie dla was i waszych dzieci niezapomnianą
lekcją historii sztuki. Widok placu św. Marka wczesnym rankiem, w chwili gdy
nie zalewa go jeszcze gigantyczna fala turystów jest naprawdę wyjątkowym
przeżyciem. To widok jak ze snów. Romantyczny spacer po pustych uliczkach
Wenecji czy przejażdżka gondolą po zmroku zapadnie wam z pewnością w pamięci,
obudzi w was romantyzm i namiętność, to przecież rodzinne miasto najsłynniejszego
kochanka świata - Casanovy. Tego
nie sposób porównać do odczuć kogoś, kto w „godzinach największego szczytu
turystycznego” stoi w gondolowym korku w weneckim kanale pod mostem, przez
który właśnie przetaczają się tłumie turyści robiący przy okazji mu zdjęcia. Prawdą jest, że Wenecja jest bardzo drogim miastem, ale może znając problemy z którymi się zmaga i zdając sobie sprawę z zagrożeń jakim musi stawiać czoła przestaniecie uważać że jest to nieuzasadnione.
Niedługo opowiemy
wam o niezwykłych zabytkach Wenecji i miejscach które koniecznie trzeba
zobaczyć w stolicy dożów.
CZEKAJCIE NA NASZE KOLEJNE KARTKI Z PODRÓŻY!
CZEKAJCIE NA NASZE KOLEJNE KARTKI Z PODRÓŻY!
Ciekawy post. Wenecja jest piękna i szkoda, że być może nasze wnuki i prawnuki nie będą mogły jej zobaczyć. Dla mnie najciekawsze było zwiedzanie po zmierzchu. Turystów było znacznie mniej, a klimat wąskich uliczek w ciemności był jeszcze bardziej niepowtarzalny.
OdpowiedzUsuńByłam teraz w Rzymie i muszę w końcu sie wybrać do Wenecji. Piekne focie !
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Przepiękne miasto.
OdpowiedzUsuńMiasto jest prześliczne, musze sie tam wybrać.
OdpowiedzUsuńDo wenecji naprawdę warto się przejechać.
OdpowiedzUsuń